Skonaktuj się z nami    kontakt@grudziadzmiastootwarte.pl
Witamy na portalu GrudziadzMiastoOtwarte.pl. Miłego dnia!

Kwadratowe klatki ze złota

W ramach Grudziądzkiej Wiosny Teatralnej – „W oparach absurdu” – 21 marca odbył się pokaz filmu w formule Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Tym razem Beata Kastner i Wojtek Tutaj z portalu filmweb.pl, zaprezentowali nam obraz szwedzkiego reżysera Rubena Östlunda pod tytułem „The Square”.

Film Östlunda jest długi i trudny. Miejscami śmieszny, czasem przydługi w scenach, bez wątpienia pięknie sfilmowany, z kadrami mogącymi wisieć jak obrazy na ścianie.

Trudność tego dzieła nie polega na jakiejś abstrakcji, ale na nagromadzeniu wielu wątków, które poruszają całą kaskadę skojarzeń i pytań. Nie sposób w jego trakcie zadać je wszystkie a na pewno odpowiedzieć nawet na część z nich. Film ten jest bowiem historią mówiącą o tym, co jest na zewnątrz, w naszej kulturze i społeczeństwie nie zaś opowieścią samą w sobie.

W filmie możemy wyróżnić dwie osie fabularne. Jedną jest historia z kilkunastu dni życia i upadku Christiana, dyrektora prestiżowego muzeum sztuki nowoczesnej. Drugą, związana z jego pracą próba wypromowania nowoczesnej wystawy projektu „The Square”.

Przypadkowe zdarzenie w trakcie drogi do pracy uruchamia lawinę absurdalnych działań, które odkrywają moralną małość Christiana. Uwikłany w nie, traci kontrolę nad kluczowymi momentami kreacji kampanii marketingowej, co w konsekwencji prowadzi do skandalu, który niszczy jego karierę.

Losach Christiana są tylko pretekstem do zaglądnięcia w świat nowoczesnej sztuki, wśród której obraca się „jeden z 50 najbogatszych ludzi świata”. Drogie kreacje, telefony i samochody. Wystawne przyjęcia w ekskluzywnych miejscach. Wykwintne jedzenie. Romanse, zabawa, świat ludzi tak zblazowanych luksusem, że emocji może dostarczyć jedynie coś szokującego, na krawędzi życia, powodującego nagły wyrzut adrenaliny. Pomoc osobie w tarapatach na ulicy, która jest złodziejską inscenizacją. Wariacka, samodzielna próba odzyskania skradzionych rzeczy. Performens z człowiekiem-gorylem.

Film doskonale sprawdza się jako dyskurs o sztuce i granicach inscenizacji. Tak zwana sztuka nowoczesna nie jest bowiem definiowana przez dzieło, ale jego deskryptywny opis – manifest artysty. Dzieło Östlunda miejscami szydzi z całego tego świata sztucznie wykreowanych wartości. Twórca wprost dwukrotnie prowadzi na ekranie dyskusję o nowoczesnej sztuce. Najpierw w ekspozycji, kiedy to Christian nie potrafi wyjaśnić znaczenia manifestu, jakim reklamuje się zarządzane przez niego muzeum; drugi raz, w trakcie wywiadu ze znanym artystą. To on wprost mówi o „badaniu wzajemnych relacji pomiędzy salą wystawienniczą a przedmiotem w nim umieszczonym”. Awangardowy artysta właściwie nie musi tworzyć dzieła, może w sali wystawowej umieść kupki gruzu z sąsiedniej budowy albo krzesło znalezione po drodze na śmietniku.

W roku 2016 dowcipniś położył własne okulary w Muzeum Sztuki Współczesnej w San Francisco, a zwiedzający oglądali jej jak dzieło artystyczne.

Reżyser posuwa się nawet dalej. Na salę, gdzie prowadzony jest wywiad, wprowadza mężczyznę z zespołem Tourette’a, który dosadnie i trafnie komentuje wypowiadane frazesy. W świecie politycznej poprawności nie można go jednak usunąć, ale fakt, że jest chory, jakby anuluje prawdziwość jego wypowiedzi. Ludzie tworzący sztukę nowoczesną – artyści, właściciele muzeów, donatorzy mogą więc spokojnie żyć w swoich złotych klatkach.

Kwadrat – prosta figura geometryczna, która nic nie oznacza, nie istnieje jako dzieło sztuki, dopóki ktoś mu tej funkcji nie przypisze. Musi jednak istnieć grupa ludzi, którzy dokonają takiego aktu i tych, którzy się na niego zgodzą, wypromują, sfinansują, będą podziwiać. Świat niebotycznie bogatych ludzi.

Dyskurs na temat granicy sztuki i dobrego smaku nie jest jednak zjawiskiem nowym. Można powiedzieć, że zaczął się już w lata 60. od słynnej pracy artysty konceptualnego Piera Manzoniego, pod wymownym i mówiącym wszystko tytułem „Merda d’artista”… Z perspektywy świata opisanego w filmie, wydawać by się mogło, że sztuką może być wszystko. Tymczasem z punktu widzenia zwykłych śmiertelników, tak nie jest. Kilka lat temu polski przedsiębiorca chciał zaoszczędzić na podatkach, kupując obrazy od osoby krewnej, za spore kwoty wliczane w koszta działalności. Niestety ani Urząd Skarbowy, ani Sądy nie zgodził się z jego wyceną dzieł. Dyskusja o tym, kto lub co decyduje, że coś uznajemy za dzieło sztuki, nie jest więc zupełnie bezpodstawna i dotycząca tylko mieszkających na szczycie społecznego zigguratu.

Mieszkańcy nizin społecznych są tą drugą grupą bohaterów filmu. To z nimi wchodzi w kontakt Christian w konsekwencji absurdalnej formy odzyskania skradzionych rzeczy. Ludzie biedni, emigranci, żebracy. Bezosobowe pionki, które można wrzucić do jednego worka. Siedzą w kwadratach swoich legowisk, domach, azylach, które zazwyczaj można ominąć. Ludzie ze świata Christiana prawie wcale nie wchodzą z nimi w kontakt, a jeśli już, to ich ignorują lub odpędzają jak przeszkadzającą muchę.

Dla Christiana to statyści, eksploracja ich świata jest rodzajem ekscytującej zabawy. Pomysł na odzyskanie skradzionych rzeczy powstał jako głupia idea, w burzy mózgów otumanionych winem. Ekscytacja z odzyskania portfela uruchamia wielkopański gest, obdarzenie biednej gotówką. Jest w nim coś człowieczego, ale bycie dobrym sprawia mu ogromny dyskomfort. Pojawienie się realnego zagrożenia ze strony oskarżonych mieszkańców suburbi wymaga wysłania do walki swojego giermka. Kiedy dochodzi do realnego spotkania ze skrzywdzonym dzieckiem, pojawia się agresja skierowana w stronę słabszego człowieka, choć rozwiązanie konfliktu dla widza jest tak absurdalnie proste.

Przedmiotowe wykorzystanie ludzkich tragedii i stereotypów, jest też elementem spotu reklamującego wystawę „The Square”. Co ciekawe, w tym filmowym wątku ofiarą też staje się niewinne dziecko. Kwadrat, który z definicji miał być azylem, miejscem schronienia gdzie, każdy mógłby uzyskać pomoc, do której zobligowany byłby inny w nim przebywający, staje się miejscem tragedii. Szokujący, wiralowy film, będący antytezą manifestu artystki, został stworzony celowo. Jakoby miał wywołać dyskusję o tym projekcie, w efekcie jednak zanegował całą jego idę. W tle oczywiście toczy się dyskusja o wolność słowa, prawo do wypowiedzi, ale z czysto marketingowego punktu widzenia jest to porażka. Jeśli ludzie przyjdą na wystawę, to już nie w celu wyrażenia poparcia dla idei artystki.

Jak napisałem, film jest trudny, bo wielowymiarowy. Dwa opisane jego oblicza to nie wszystko. Jest jeszcze zbliżenie pomiędzy Christianem a dziennikarką, w którym nie do końca wiadomo, kto kogo uwiódł i zdobył, zakończone przekomiczną walką o seksualne trofeum. Jest małpa udająca człowieka, nawiązująca symbolicznie do zwierząt tworzących sztukę. Jest też człowiek udający goryla, którego zagrał rewelacyjny Terry Notary, w przepięknej, najbardziej prawdziwej scenie filmu. Wiele symboli ucieka w trakcie przydługiego seansu i trzeba by więcej czasu i miejsca, by niczym ze szkatułki wydobyć i opisać te ważne elementy.

Ten ciekawy film wart jest polecenia każdemu, kto interesuje się współczesną kulturą, która nie jest definiowana wprost, niczym rzeźba „Dawida”, ale przez ulotne teksty „manifestów”.

Osobiście mam jednak do niego spory zarzut. Miejscami dzieło zostało sfilmowane zbyt sterylnie, teatralnie, także montaż powoduje, że trudno uwierzyć w prawdziwość przedstawionego świata.

Po ekspozycji, która umieszcza nas w konkretnym kontekście, następuje scena kradzieży. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że to jakiś performens albo flash mob zainscenizowany w związku z poprzednią sceną. Postacie na ekranie przesuwają się niczym na rozkaz, biedacy odgrywają swoje role niczym niedoświadczeni statyści. To wrażenie teatralności widać w kilku scena, szczególnie tych zbiorowych, na przykład tej w supermarkecie. Jeśli był to efekt zamierzony, on też wymaga osobnego zastanowienia się nad nim.

Pomimo długości filmu i pewnych jego opisanych mankamentów – był to doskonały wybór w ramach Wiosny Teatralnej spowitej w opary absurdu. Film bez wątpienia do dyskusji, aczkolwiek prowadzonej o bardziej przyzwoitych godzinach, niż „prawie 22”. Dziękujemy organizatorom za odkrycie przed nami tak ciekawego przykładu kina.

Portal www.grudziadzmiastootwarte.pl zawsze z zainteresowaniem przygląda się takim wydarzeniom.

Adam Milewski

Adam Milewski

w obiektywie

Co? Gdzie? Kiedy?

Najnowsze wpisy

Sobota w szkolnej ławie, czyli Eskapada po Zespole Szkół Gastronomiczno – Hotelarskich
28 kwietnia 2024
Daniel Midas rozśmieszył Grudziądzan swoim najnowszym programem Pokaz Magii
28 kwietnia 2024
Wypożyczalnie sprzętu na obiektach MORiW 2024
28 kwietnia 2024
Spotkanie autorskie z Panem Robertem Małeckim – relacja
27 kwietnia 2024
Wypożyczalnia sprzętu wodno-rekreacyjnego.
26 kwietnia 2024
Inauguracja w naszych Konstelacjach – MegaWeekend w regionie
26 kwietnia 2024