Sztuka osiągania celów
Realizacja celów, które sobie stawiamy bywa problematyczna. Niemal każdy z nas kojarzy słynne słowa „zacznę od poniedziałku”, które w rzeczywistości często mijają się z prawdą.
Niemniej, samo posiadanie celów jest niezwykle istotne. To ono napędza nasz rozwój. Jak zatem ułatwić sobie ich osiąganie?
Potęga nastawienia
Jak w każdym aspekcie życia, ogromną rolę odgrywa w tej kwestii nastawienie. Nie bez powodu mówi się, że stanowi ono aż 80% sukcesu. W pierwszej kolejności warto zatem uwierzyć, że osiągniemy nasz cel, a zamiast na potencjalnych przeszkodach czy niepowodzeniach, skupiać się na pierwszych, choćby najdrobniejszych sukcesach. Nawet niewielkie kroki mogą okazać się kamieniami milowymi na drodze do realizacji celu. Trudno natomiast spodziewać się, że wszystko pójdzie po naszej myśli, kiedy nie koncentrujemy się na wymarzonym efekcie, a na (często wyimaginowanych) trudnościach i nieskończonych wymówkach. Siła tkwiąca w myślach naprawdę bywa zaskakująca.
Plan to podstawa
Aby mieć pewność, że cel zostanie osiągnięty, warto zaplanować zawczasu etapy jego realizacji. Nie każdy jest zwolennikiem planowania, jednak ta czynność może się okazać kluczowa. Na początku dobrze jest przyjrzeć się swojej sytuacji wyjściowej i ustalić, co musi się zadziać, aby osiągnąć zamierzone rezultaty. Jeżeli podejrzewamy, że możemy napotkać jakieś trudności, to właśnie na tym etapie warto zastanowić się, co zrobić, aby je pokonać i nie wpaść w pułapkę strachu czy rezygnacji. Przydatna może okazać się technika odegrania w myślach najczarniejszego scenariusza, tak by stawić czoła lękom i przygotować się mentalnie na ewentualne trudności – choć w większości przypadków okaże się, że scenariusz ten się nie ziści. Niezwykle istotna okazuje się też zdolność wyznaczenia terminu osiągnięcia danego celu – dużo łatwiej będzie w ten sposób utrzymać samodyscyplinę.
Magia pisania
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromną pomocą w realizacji celów jest zapisywanie ich na kartce papieru. Jak zauważył Brian Tracy w książce „Zjedz tę żabę”, tylko 3% ludzi zapisuje swoje cele i to właśnie oni osiągają od 5 do 10 razy więcej w porównaniu z tymi, którzy tego nie robią. Dzięki notowaniu zyskujemy większą jasność co do tego, co dokładnie chcemy osiągnąć, nie musimy martwić się, że o czymś zapomnimy i przelewamy na papier rozwiązania, które mogą przydać się nam także w innych sytuacjach. Co więcej, jak wynika z badań amerykańskiego pedagoga i nauczyciela Edgara Dale’a, zapamiętujemy i przyswajamy najwięcej, kiedy angażujemy w daną czynność jak najwięcej zmysłów. Pisząc, angażujemy zmysł dotyku i dosłownie przenosimy swoje myśli na papier. Dzięki tej metodzie nie tylko porządkujemy chaos własnych myśli, ale i zobowiązujemy się, by każdego dnia przybliżać się do tego, co napisaliśmy. To wielki krok na drodze do osiągnięcia celu.
Czas na wizualizację
Wizualizacja to modny ostatnimi czasy termin i nic w tym dziwnego, wbrew opiniom sceptyków potrafi bowiem ona zdziałać naprawdę wiele. Na czym konkretnie polega ta technika? Najzwyczajniej w świecie należy zobaczyć oczami wyobraźni samego siebie już po osiągnięciu celu. I tak oto, jeśli tym celem jest założenie własnej firmy, dobrze jest pielęgnować w myślach obraz siebie jako przedsiębiorcy. Im bardziej szczegółowe te wyobrażenia, tym lepiej. Można zatem ujrzeć w myślach projekt firmowego logo, nacieszyć się widokiem siedziby i podpisanych kontraktów. Zakładając, że dodatkowo podejmujemy konkretnie działania przybliżające nas do osiągnięcia celu, w pewnym momencie może się okazać, że staliśmy się osobą z własnych wyobrażeń, która w dodatku jest gruntownie przygotowana do przeobrażenia się w tę wersję siebie.
Kluczem jest wytrwałość
Niezależnie od początkowego (nawet najbardziej pozytywnego) nastawienia i wybranych technik ułatwiających realizację celów, najważniejszym aspektem pozostaje wytrwałość. To właśnie ta cecha zawodzi najczęściej, sprawiając, że rezygnujemy z dalszych działań. Czasami to kwestia słomianego zapału, kiedy indziej – reakcja na niepowodzenia czy krytykę otoczenia. Tymczasem, zamiast rozpamiętywać nieprzyjemne doświadczenia, lepiej wyciągnąć z nich wnioski i konsekwentnie dążyć do celu. Za inspirację może posłużyć historia Jacka Canfielda, inicjatora bestsellerowej serii „Balsam dla duszy”. Zanim ktoś zgodził się opublikować pierwszą książkę z serii, autorowi odmówiło ponad stu wydawców. Canfield nie zamierzał jednak rezygnować ze swojego marzenia, a obecnie na całym świecie sprzedało się ponad 123 milionów egzemplarzy tych wyjątkowych książek, co jest uznawane za wydawniczy fenomen. Bez dwóch zdań warto przypomnieć sobie ten przykład w chwilach zwątpienia.
Anna Urbańska, Master Trener Structogram, NeuroCoach, autorka książek