Trudna sztuka prostej fotografii
Najłatwiejszą techniką fotografii bezpośredniej na materiałach światłoczułych jest solarigrafia. Światłoczuły papier odbitkowy umieszcza się w najprostszym aparacie – camera obscura. Zazwyczaj jest to puszka po kawie czy napoju, zaczerniona w środku i posiadająca mikroskopijny otworek na światło w ściance przeciwnej do papieru. Szczelnie zamkniętą i zabezpieczoną puszkę mocuje się stabilnie w wybranym miejscu i zostawia na kilka, kilkanaście miesięcy. Światło słońca powoli rejestruje jego ruch oraz delikatny obraz otoczenia na papierze. Po zakończeniu arkusz można wyciągnąć z puszki i oglądać dzieło natury. Dobrze jest je zeskanować, ponieważ widoczny obraz cały czas się zaświetla i znika.
Solarigrafia jest odmianą fotografii otworkowej, która z racji długości naświetlania nie może być zaprezentowana na tak krótkich warsztatach, jakie miały miejsce w sobotę 9 września w Filli nr 13 grudziądzkiej biblioteki. Maciej Kastner – wykładowca i fotografik – wprowadzał nas w tajniki szybszej techniki otworkowej, w której papier naświetlany jest od kilku do kilkudziesięciu sekund, w zależności od pogody, a następnie wywoływany w procesie chemicznym.
Rekwizyty są więc praktycznie takie same, puszka z otworkiem i papier światłoczuły. Do tego jednak należy dodać wodne roztwory wywoływacza, przerywacza i utrwalacza. Chemia potrzebna jest do tego by obraz utajony na papierze został ujawniony, a następnie utrwalony w formie jaką chce fotograf. Trzeba tak zrobić, bo papier po wyjęciu z puszki nie zawiera widocznego obrazu tak jak w solarigrafii. Jest biały ale na jego powierzchni cząstki chemiczne srebra już zmieniły swoją strukturę pod wpływem światła. Trzeba więc wzmocnić ten efekt, tak by był widoczny dla oka a następnie przerwać przemiany chemiczne i je utrwalić a wszystko to w kompletnych ciemnościach – proste?
Nic tu nie jest proste. Po pierwsze wprawy wymaga ocenienie na jak długo odsłonić otworek. Przy jasnym słońcu robimy to np. przez 4 sekundy, licząc: „sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzieścia trzy, sto dwadzieścia cztery”. Potem go zamykamy. Przy dłuższych czasach musimy użyć stopera.
Na zajęciach mieliśmy puszki udostępnione przez Muzeum im. ks. dr. Władysława Łęgi w Grudziądzu, które posiadają otworek zamykany magnesem, wiec było łatwiej. Tak zamkniętą puszkę trzeba zanieść do ciemni fotograficznej, gdzie powinniśmy mieć już przygotowane roztwory co jest następną trudną sztuką.
W zależności od stężenia roztworów proces wywoływania i utrwalania przebiega szybciej lub wolniej, co może być ważne dla mniej doświadczonych fotografów. W ciemni stosuje się bardzo słabe lampy zaopatrzone w filtry, które przepuszczają światło nie oddziałujące na papier, więc można obserwować ja obraz się na nim pojawia. Teoretycznie można by wyliczyć czas naświetlania, wywoływania, przerywania i utrwalania, w praktyce trzeba po prostu obserwować powstający obraz. Ale uwaga! Obraz powstaje w negatywie – to co na papierze czarne jest w rzeczywistości białe i prześwietlone, miejsca białe odpowiadają kolorowi czarnemu. Aby obraz był jak najbardziej ciekawy powinien mieć dużo plam, zarysów w odcieniach szarości i sztuką jest uzyskać to w ciemni, o ile papier został poprawnie naświetlony. Po utrwaleniu i wysuszeniu można oglądać swoje dzieło jako pewną negatywową abstrakcje lub odwrócić kolory za pomocą programu graficznego albo aplikacji w smartfonie, czego można będzie spróbować 18 września od godziny 17:00, na wystawie powarsztatowej w Filii nr 13 przy ul. Mikołaja z Ryńska 1/7. Warsztaty i wystawa realizowane są w ramach projektu „Historia w przewodniku zamknięta” ze środków miejskich i Muzeum Historii Polski w Warszawie.
Jak widać ta z pozoru prosta technika fotograficzna wymaga albo sporego doświadczenia albo eksperymentowania. Na warsztatach z tak doświadczonym fotografikiem jak Maciej Kastner wydaje się ona być zabawą, ale tak naprawdę to prawdziwa fotografia w swej pierwotnej formie, z pilnowaniem czasów, rozrabianiem chemii i uzyskiwaniem obrazu malowanego słońcem.
Fotografie robione otworkiem są mniej szczegółowe, bardziej rozmazane, nie posiadają szerokiej tonacji ale są pięknym, artystycznym wytworem naszej własnej pracy. Ich stylowy urok zachwyca niedopowiedzeniami i czasami duchami ludzi, którzy poruszali się przed obiektywem – utrwalony obraz miejsca i czasu.
Warto spróbować takich „zabaw” choć raz w życiu aby poczuć się jak fotografowie sprzed stulecia. O takich wydarzeniach będziemy informować na naszej stronie www.grudziadzmiastotwarte.pl
Adam Milewski