Drogi Czytelniku!
nazywam się Katarzyna Biernat, współtworzę portal www.GrudziądzMiastoOtwarte.pl,
zapraszam do przeczytania Rozmowy Z Pasją z Katarzyną Kuligowską.
Odwrócić bieg swojego życia, odbić się od destrukcyjnych emocji,
aż do konforntacji z samym sobą i przeżyciami tkwiącymi w nieświadomości.
– to trudne zadanie, a my przedstawiamy Wam osobę,
która tego dokonuje każdego dnia.
Ustawiła życie nie tylko swoje ale i innych
– nakierowała na odpowiedni azymut…
Z wielką radością przedstawiam
Katarzynę Kuligowską!
Katarzyna Biernat: Czasami szukamy po świecie czegoś co mamy „pod nosem”. Takie wrażenie odniosłam poznając Ciebie. Korzystałam z terapeutów systemowych w różnych miejscach Polski, a Ty byłaś tak blisko. Kasiu, jak się zaczęła Twoja przygoda z popularnie nazywanymi „ustawieniami”, co sprawiło że wybrałaś właśnie tą drogę?
Katarzyna Kuligowska: O ustawieniach hellingerowskich usłyszałam pierwszy raz kilkanaście lat temu, szukając pomocy dla siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej się wówczas znalazłam. Jednak sama informacja o metodzie w tamtym czasie mnie nie przekonała. Błędnie pojmowałam czym są ustawienia – obawiałam się tego, że ktoś będzie „grzebał” w energii mojego rodu i zakłócał spokój moich przodków, a tego oczywiście nie chciałam. Po kilku latach, kiedy temat ustawień pojawił się w mojej przestrzeni ponownie, wniknęłam nieco bardziej w merytorykę – czym ta metoda jest, a czym nie, i w ten sposób pojawiłam się na moich pierwszych ustawieniach w Warszawie.
KB: Jaka była Twoja pierwsza praca ustawieniowa?
KK: Było to bardzo głębokie przeżycie, emocjonalno-duchowe, z pewnością bardzo uwalniające i konfrontujące mnie z tym, jak bardzo to, co się nam wydaje na poziomie świadomym, różni się od naszych podświadomych postaw i wzorców oraz podświadomie przejawianych zachowań. Podam konkretny przykład: Pierwsza moja ustawieniowa praca dotyczyła sukcesu, a co się z tym wiąże: dotyczyła relacji z mamą. I choć w dorosłym życiu moja relacja z mamą była dobra, serdeczna, w czasie ustawienia pokazały się moje wyparte, zablokowane trudne emocje względem mamy, przez co nie byłam w stanie zrobić kroku w jej stronę, a konkretnie w stronę osoby, która reprezentowała moją mamę, choć ta czekała z rozpostartymi ramionami.
KB: Kiedy poczułaś, że to właśnie tą metodą chcesz pracować z klientami?
KK: Wielokrotne uczestnictwo w warsztatach ustawień, głębia pracy a przede wszystkim głębia zmian, jakie zadziewały się we mnie i w moim życiu po każdej pracy ustawieniowej oraz obserwacja tych zmian u innych osób korzystających z warsztatów, zaprowadziły mnie do momentu, w którym poczułam, że chcę poszerzyć mój coachingowo-szkoleniowy warsztat (bo tym się do tej pory zajmowałam) o metodę ustawień systemowych. Rozpoczęłam szkołę ustawień w Instytucie na Rzecz Pojednania w Rodzinie u Ani Choińskiej we Wrocławiu (obecnie Instytut Anny Choińskiej) i bardzo szybko włączyłam ustawienia do mojego codziennego życia i do pracy z klientami. Dziś zajmuję się jeszcze w jakimś stopniu warsztatami biznesowymi, z których się wywodzę, jednak to indywidualne sesje oraz warsztaty ustawień systemowych są główną osią moich działań zawodowych.
KB: Czym są „ustawienia” czasami trudno jest mi wytłumaczyć rozmówcom. Jak najprościej i najbardziej obrazowo można je opisać?
KK: Uśmiecham się, ponieważ mnie samej trudno w sposób prosty i obrazowy przedstawić czym są ustawienia. Trudno ukazać sens i głębie pracy, której ważnym filarem jest czucie.
KB: Rozumiem doskonale ale może jednak przybliżysz co dokładnie kryje się pod tajemniczą nazwą ustawień?
KK: Postaram się możliwie klarownie w kilku zdaniach oddać sens ustawień, a do doświadczenia ich głębi polecam warsztaty lub indywidualne sesje. Ustawienia systemowe to przestrzeń, w której – w czasie warsztatów lub sesji indywidualnej – możemy zobaczyć nieuświadomioną blokadę, która nie pozwala nam pójść dalej w różnych ważnych życiowych obszarach, takich jak relacje partnerskie, rozwój zawodowy, biznes, zarabianie, zdrowie, relacje z rodzicami czy dziećmi.
KB: Czyli szukamy blokad w sferach życia, które są dla nas trudne?
KK: Tak blokady te płyną najczęściej z naszego rodowego systemu, np. utożsamiamy się podświadomie z jakimś przodkiem, który miał szczególny los. Na przykład: tracimy pieniądze w nieświadomej lojalności do tych z naszego rodu, którzy tracili majątek; popadamy w długi w lojalności do tych, którym nie wiodło się finansowo lub w lojalności do tych, którzy przejęli czyjś majątek – wówczas jesteśmy w nieświadomym ruchu wyrównania – jakbyśmy chcieli spłacić dług po przodkach i swoją stratą zrekompensować cierpienie tym, którzy doznali strat ze strony naszych przodków. Odmawiamy sobie szczęścia w relacji partnerskiej w lojalności do tych kobiet, których mężczyźni nie wrócili z wojny lub do tych, które były porzucane. Wycofujemy się z życia i jest w nas mało energii życiowej jeśli w naszym rodzie były zmarłe dzieci – szczególnie mocno oddziałuje to kiedy chodzi o nasze zmarłe (także poronione i abortowane) rodzeństwo oraz zmarłe rodzeństwo naszych rodziców.
KB: Opisałaś blokady płynące z systemu rodowego. Czy są jeszcze inne zależności?
KK: To podstawowe dynamiki, które ukazują się w czasie ustawień. Często pokazują się także nieświadome blokady płynące z naszego własnego życia i dotyczą one najczęściej trudności wynikających z relacji z mamą, z tatą, z rodzeństwem, także z byłymi partnerami. Np. trudno nam zbudować szczęśliwy związek jeśli na duchowym czy też nieświadomym poziomie, mamy żal, złość lub poczucie winy względem byłego męża lub ważnego życiowego partnera. Wówczas w ustawieniu widać wyraźnie, ze choć deklarujemy chęć i gotowość wejścia w nową relację, nie patrzymy w ogóle w kierunku nowego potencjalnego partnera, a cała nasza energia i uważność zwrócone są w kierunku przeszłości i tego, z kim łączyła nas więź. W takiej sytuacji w czasie ustawienia możemy doświadczyć zablokowanych, nieuświadomionych emocji, wyrazić je, mówiąc inaczej przeżyć złość czy ból, zostawiając tym samym za sobą przeszłość, z szacunkiem i w poczuciu pojednania. Jeśli chodzi o historie naszych przodków – tu rozwiązaniem jest uświadomienie, zobaczeni skąd płynie moja blokada, czyj los nieświadomie odtwarzam i pozostawienie tych historii z szacunkiem przy tych, do których one należą, mówiąc inaczej: pozostawić los przodków przy nich, zyskując tym samym więcej energii do własnego życia, bez poczucia uwikłania.
KB: Jak porównać ustawienia i klasyczną psychologię?
KK: Odnosząc ustawienia do klasycznej psychologii – w jakiś sposób łączą się one z koncepcją genogramu, czyli schematów przekazów transgeneracyjnych w rodzinie czy koncepcją skryptów międzypokoleniowych. Miało być w kilku zdaniach, wyszło nieco dłużej, nie mniej jednak mam nadzieję, że nieco nakreśliłam obraz ustawień dla osób, które nie mają doświadczenia z taką formą pracy terapeutycznej.
KB: Masz również wiele innych talentów. Co jeszcze kochasz robić?
KK: Przede wszystkim kocham żyć i doświadczać życia w pełni tego słowa znaczeniu. Nie wiem czy to talent, jednak z pewnością jest to jedna z moich jakości, która może stanowić inspirację dla wielu osób w dzisiejszym zabieganym świecie.
Mówiąc żyć mam na myśli żyć świadomie, w prawdzie ze sobą i ze światem. Oczywiście często tej prawdy o sobie nie widzimy bo szereg mechanizmów obronnych nam tę prawdę o nas samych skutecznie przyćmiewa, jednak to nasze zadanie – aby siebie poznać, odkryć, czego dla siebie potrzebujemy, aby czuć się dobrze w naszym własnym życiu. Jako dorosłe osoby potrzebujemy wziąć odpowiedzialność za nasze życie, za to, co nam super wychodzi i za to, co nam w ogóle nie wychodzi – nie po to, aby się obwiniać, ale uznać, zgodzić się, przyjąć to, co jest, takie jakie jest, aby dzięki temu ruszyć w dalszą drogę. I zarówno z sukcesu, jak też z tzw. niepowodzenia, które dla mnie jest ni mniej, ni więcej jak informacją zwrotną, uczynić swoje zasoby. Jak nomenklatura wskazuje – ZASOBEM dla nas może być wszystko, co mamy ZA SOBĄ – jeśli w ten sposób zechcemy na to patrzeć i potrafimy wyciągnąć dane nam lekcje, czy też konstruktywne wnioski. Chętnie korzystam z ustawieniowych zdań mocy, one nas stawiają do dorosłości. Np. jedno z takich zdań brzmi: – zanim powiem to zdanie, zapraszam wszystkich czytelników do wzięcia kilku głębokich oddechów i przepuszczenia przez siebie takich słów: „Biorę odpowiedzialność za moje życie. Za moje sukcesy i za moje ewentualne porażki.” Wdech i wydech. J
Z perspektywy terapeuty ustawień systemowych widzę czasem jak ludzie w ustawieniach szukają remedium, swego rodzaju pigułki, która bezwysiłkowo miałaby coś zmienić. I istotnie – samo ustawienie pięknie udrażnia przepływ miłości, transformuje nieświadome blokady, porządkuje to, co nieuporządkowane i stwarza duchowy potencjał do tego, abyśmy robili kolejny krok lub wiele kroków ku temu, co dla nas ważne. Jednak podkreślam bardzo często, także moim klientom, że życie dzieje się każdego jednego dnia i każdego jednego dnia je tworzymy, od momentu otwarcia oczu, po czas tuż przed zaśnięciem. Cały obraz naszego życia będzie zależał od tego, jakie nici dobieramy każdego jednego dnia. I tu pięknym dopełnieniem pracy ustawieniowej jest m.in. psychologia pozytywna, której jestem zdecydowaną zwolenniczką i czuję ogromną radość, że mogę być opiekunką, współtwórcą i wykładowczynią właśnie tego kierunku na studiach podyplomowych WSG w Bydgoszczy. Psychologia pozytywna to dziedzina psychologii, która koncentruje się na rozwiązaniach – na tym, co możemy robić, oby cieszyć się poczuciem dobrostanu na co dzień.
Łącząc ustawienia z psychologią pozytywną można zacząć dzień na przykład od słów: Mówię życiu „Tak”, „Biorę Cię życie w moje ręce i zrobię z Tobą coś dobrego: dla siebie, dla innych”. Można ustanowić intencje na dany dzień: jak chcę, jak wybieram dziś się czuć i co mogę zrobić, aby tak było? Jak sama mogę o to zadbać? Na przykład, jeśli chcę czuć się kochana, zapytam siebie: co mogę zrobić dla siebie, aby tak się poczuć? Co jest dla mnie przejawem miłości i jak mogę samej sobie to dać? Może będzie to uważny spacer, może pół godziny lektury, a może 5 minut w ciszy i spokoju z ulubioną herbatą. Ważne, aby to, co sobie dajemy, robić świadomie, ponieważ to świadomość zmienia nasz poziom odczuwania zadowolenia, szczęścia, spełnienia, mocy sprawczej…
Idąc dalej tym torem: żyć to być uważną na siebie, na swoje potrzeby, na to, co lubię, kogo lubię, przy kim mi dobrze, a przy kim nie. To karmić siebie tym, co zasila. Dla mnie to spacery, bliskość natury, codzienne rytuały: dla ciała, np. joga, automasaż, medytacja, czytanie książek, słuchanie tego, co mnie interesuje… Ale też żyć to rezygnacja z tego, co mnie energetycznie, emocjonalnie ciągnie w dół – umiejętność rezygnacji z relacji, w których nie jest dobrze, odejścia od znajomych, z którymi nam coraz dalej do siebie, bo np. nasze wartości są już skrajnie różne.
Poza warsztatowo-terapeutyczną pracą oraz poza psychologią pozytywną i praktykowaniem świadomego życia na co dzień, blisko mi bardzo do pracy z kobietami, pokazywanie jak można łączyć przedsiębiorczość, sferę zawodową i domowe obowiązki w pędzącym świecie, z kobiecymi jakościami, takimi, jak miękkość, wrażliwość, delikatność, przyjemność, zwolnienie i bycie w przepływie, w poczuciu własnej mocy i kreacji.
I na koniec krótko wspomnę o terapeutycznej pracy z ciałem w formie hawajskiego masażu lomi lomi nui, który jest bardzo bliski mojemu sercu i czasem jeszcze dzielę się nim z klientami.
KB: Wychowałaś się w Radzyniu Chełmińskim, który jest bardzo związany z Grudziądzem. Od kiedy mówisz o sobie, że jesteś grudziądzanką? Czy były momenty w Twoim życiu, że wyjechałaś stąd na dłużej?
KK: Pochodzę z okolic Radzynia, a w samym Grudziądzu mieszkam od dziesięciu lat. I istotnie traktuję Grudziądz jako mój dom, przestrzeń do życia, w której mi dobrze, z którą czuje się związana. I niezależnie, czy wyjeżdżam na dzień, tydzień czy na dłuższy czas, kiedy wracam do miasta mam poczucie, że wracam do domu. Oczywiście, kocham też wracać do tej pierwszej małej ojczyzny, z której pochodzę. Nie mniej jednak istotnie na ten moment to Grudziądz jest moim miastem i miejscem do życia.
KB: Widzę czasami na FB jak biegasz po lesie, czy to nasz Strzemięcin? Jakie jeszcze miejsca wybierasz do aktywności?
KK: Tak, często to Strzemięcin bo tu właśnie mieszkam. Choć niektórym może się to wydać dziwne: ile można chodzić po tak małym obszarze leśnym, ja rzeczywiście bardzo lubię spacerować po strzemięcińskiej skarpie i po strzemięcińskim lasku i cenię ogromnie to, że mam las praktycznie za oknem i kiedy potrzebuję przerwy w pracy, między sesjami, w ciągu kilku minut mogę cieszyć się zielenią drzew, śpiewem ptaków. Kocham też nadwiślański brzeg i często bywam również tam – spacerując lub kontemplując. Poza Strzemięcinem to oczywiście rudnicki las i jezioro oraz i błonia nadwiślańskie. Te trzy miejsca szczególnie traktuję „jak swoje”.
KB: Na portalu staramy się zachęcić społeczność do aktywności, dzielenia się swoimi pasjami, twórczością, tym gdzie spędzają wolny czas. Czy masz pomysł jak zachęcić do tego? A może zauważyłaś coś co moglibyśmy zmienić lub dodać w naszym serwisie?
KK: Absolutnie jestem fanką spacerów, leśnych, nadrzecznych, nadjeziornych, mówiąc krótko: w otoczeniu natury. To absolutny filar zdrowia i codziennego BHP. Nasz przebodźcowany układ nerwowy w obecnym pędzącym świecie, potrzebuje regulacji każdego jednego dnia. W przeciwnym razie poziom stresu piętrzy się w naszym organizmie, co skutkuje nie tylko fizycznymi dolegliwościami, a z czasem przewlekłymi chorobami, ale także obniżonym nastrojem, spadkiem sił, brakiem energii, wypaleniem zawodowym. Naukowcy wielu dziedzin są zgodni: lekarze, psycholodzy, terapeuci: ruch jest filarem zdrowia. Mówi o tym także zaktualizowana piramida żywienia, której podstawą jest właśnie aktywność fizyczna. Nie chodzi o wyczynowe sporty. Niech będzie to spacer, taniec, joga, lub po prostu rozciąganie. Istotnie, 10.000 kroków powinno być tym, co DAJEMY SOBIE każdego jednego dnia. W Grudziądzu mamy wiele pięknym miejsc, które uprzyjemnią nam spacery.
Ja sama chętnie korzystam także z naszych grudziądzkich solanek, nawet latem. Uwielbiam poranne godziny i śmieję się wówczas, że jestem królową basenu, bo rzeczywiście rano jest mniejszych ruch, co mi odpowiada. Dla miłośników rozmów, integracji, zajęć grupowych – wiem, że wieczorami na solankach jest ku temu dużo możliwości. J
Poza tym jak najbardziej rekomenduję śledzenie wydarzeń sportowo-kulturalnych, których w naszym mieście jest wiele. Ty Kasiu prowadzisz wspaniałe zajęcia z gimnastyki słowiańskiej, wiem, że jest zumba, dla różnych grup wiekowych, joga, pilates, zajęcia taneczne, i mnóstwo innych. Każdy znajdzie coś dla siebie i na własną kieszeń, choć wiem, że jest także wiele bezpłatnych zajęć sportowych. Korzystajmy, to inwestycja w siebie, która w nas pięknie procentuje: zdrowiem i dobrym nastrojem. Z perspektywy terapeuty dodam, że potrzebujemy być wśród innych ludzi, to nas rozwija, ubogaca, budujemy grupy wsparcia, czasem przyjaźnie na lata. Z drugiej strony: dla osoby, która doświadcza trudności życiowych lub obniżonego nastroju, nie ma nic gorszego, jak długofalowa izolacja, odcinanie się od ludzi i pozostawanie samemu. A zatem reasumując: ruch, najlepiej na świeżym powietrzu, bycie wśród innych osób o podobnych wartościach czy zainteresowaniach, szukanie dla siebie takiej formy aktywności, która nie wymaga wysiłku ponad możliwości, to ważne elementy naszego dobrostanu. W Grudziądzu mamy wiele możliwości, z których możemy korzystać. Zależy to od nas, od naszego nastawienia, chęci i zaangażowania. SZCZĘŚCIE JEST WYBOREM.
Pamiętajmy o tym.