Zbrodnia w Grudziądzu…,
czyli śladami zagadki kryminalnej Roberta Małeckiego.
Gdy dowiedziałam się, że akcja kryminału Roberta Małeckiego pt. „Wiatrołomy” rozgrywa się w Grudziądzu nie mogłam się doczekać, żeby go przeczytać. Z niemałym podekscytowaniem wypożyczyłam egzemplarz z Biblioteki Miejskiej przy ul. Legionów, który opatrzony był autografem autora!
Od początku książki para funkcjonariuszy policji z Bydgoskiego Archiwum X porusza się dobrze znanymi Grudziądzanom ulicami naszego miasta. Maria i Olgierd jadą „trochę pordzewiałym” mostem im. Bronisława Malinowskiego, z którego podziwiają spichrze „z wysokimi przyporami, które niczym żebra chroniły wnętrze Grudziądza”. Następnie policjanci zjeżdżają na rozkopaną wówczas ul. Chełmińską, „gdzie po lewej straszyły ruiny dawnych zakładów mięsnych”, kierując się w stronę Komendy Miejskiej Policji w Grudziądzu, aby zająć się sprawą uprowadzenia dziecka sprzed trzydziestu lat.
Podążanie ulicami Grudziądza wraz z bohaterami było dla mnie niezwykle pasjonujące. Fakt, że znam miejsca, o których pisze autor, czyniły dla mnie całą historię jeszcze bardziej fascynującą. Przemieszczałam się z bohaterami po naszym mieście wizualizując sobie wszystko w głowie, jakbym faktycznie brała udział w wydarzeniach opisanych przez autora. I tak na przykład wraz z ojcem uprowadzonego dziecka oraz byłym grudziądzkim policjantem idziemy na kawę do Fado „gustownej kawiarni przy Mikołaja Reja blisko rynku i grudziądzkich spichrzy”. Z kolei „plantami, szerokim deptakiem z niewysokimi drzewami po obu stronach, wytyczonym między ulicą Curie-Skłodowskiej a aleją 23 Stycznia” spacerujemy późnym wieczorem aż do Bramy Wodnej, „stanowiącej fragment miejskich murów” z Marią Hermann. Na zakupy w Biedronce na ul. Astrowej udajemy się z Olgierdem Borewiczem a z mieszkania Mariana Kurka w wieżowcu przy ul. Kalinkowej podziwiamy Wisłę. Niektóre miejsca musiałam sobie sprawdzić na mapie, jak np. ulicę Irysową, czy Ossowskiego, ponieważ nie miałam pojęcia, gdzie one są. W inne zakątki udałam się osobiście, kiedy musiałam koniecznie sprawdzić, pod kątem wiarygodności zeznań jednego z bohaterów, pewną kamienicę przy ul. Legionów. Natomiast „wody jeziora nazywanego przez mieszkańców Rudnikiem” od razu przeniosły mnie na piaszczyste plaże Grudziądza.
Jestem bardzo wdzięczna Robertowi Małeckiemu za uczynienie mojego rodzinnego miasta bohaterem książki, często ponurym i mrocznym, sprawiającym wrażenie niego opuszczonego nocą „jak wiele podobnych miast”, ale też bardzo ciekawym.
Momentami, z uwagi na fakt, iż jeden z wątków dotyczy zaginięcia dziecka, było we mnie tyle emocji, że dosłownie miałam gęsią skórkę. Postaci wykreowane w książce są zdecydowanie nietuzinkowe i wiarygodne. Pokazują, jak wielowymiarowa jest ludzka osobowość i jak złożona jest nasza psychika. Bohaterowie borykają się nie tylko z problemami w pracy i domu, ale też z własnymi demonami, a podejmowane przez nich decyzje często wywołują lawinę nieprzewidywalnych i nie zawsze pożądanych zdarzeń…
Nie będę oczywiście spoilerować, ale gorąco zachęcam wszystkich do przeczytania książki. Jeśli lubicie zagadki kryminalne, które są dobrze skonstruowane oraz ciekawie napisane, a ponadto kochacie Grudziądz, koniecznie sięgnijcie po „Wiatrołomy”! Dla mnie to była niezwykła podróż i Was również zapraszam na spacer po naszym mieście śladami bohaterów książki. Być może ktoś pokusi się o stworzenie przewodnika po Grudziądzu bazując na „Wiatrołomach”? Na podstawie książki Carlosa Ruiza Zafona pt. „Cień wiatru” powstał przewodnik po Barcelonie, więc… kto wie? A tymczasem za chwilę zabieram się za drugi tom cyklu z Marią Hermann w roli głównej!
Autorka WeriBe