Wczorajszego wieczora, tuż po godzinie 17:00, muzealna sala koncertowa stała się Grudziądzką Strefą Mroku.
Zgasły światła, a chętnych pragnących przekroczyć granicę światów nie brakowało, Strefa dosłownie pękała w szwach!
Zorganizowane zostały dodatkowe miejsca, ucichła muzyka i szepty. Historyk Sławomir Kwiatkowski rozpoczął opowieść od zwrócenia uwagi na… mózg. Dlaczego? Co prawda mówi się, że poznajemy świat za pomocą zmysłów, to jednak są one niczym innym jak dostarczycielami bodźców, czy też swego rodzaju zbieraczami informacji. To mózg niczym doskonały komputer przetwarza i interpretuje sygnały, które do niego docierają. Nadaje otrzymanym danym znaczenie i poniekąd segreguje je. Niebagatelną rolę w procesie ludzkiego poznania spełniają emocje, nabyte przekonania i uprzedzenia.
Tymczasem w dalszej części prelekcji poznaliśmy m.in…. przepis na skuteczne odstraszenie zmory. Co prawda każdy z nas używa zwrotu zmora, lecz założę się, że nie wszyscy znają jego znaczenie. Otóż zmory, zwane również nocnicami, wieczornicami czy dusiołkami to według dawnych ludowych wierzeń stwory duszące ludzi we śnie, czy dręczące ich koszmarami sennymi. Jak je unieszkodliwić? Otóż najlepiej spać na wznak koniecznie krzyżując nogi. Uciążliwe, prawda? To może wypróbuj drugi sposób: zanieś do sypialni snopek słomy i nakryj go kołdrą. Połóż się spać gdzie indziej. Zmora wkradnie się do sypialni, odkryje kołdrę i cię nie zastanie. Ze złości wbije nóż w snopek, a ty pozbędziesz się nieproszonego nocnego gościa! Zaczerpnęliśmy z grudziądzkich legend o Johanie i Kasi oraz Jadwidze i Szwedzie.
Zajrzeliśmy do karczmy w Mniszku, lecz nie po to, by posilić się napitkiem i jadłem, lecz by posłuchać opowieści o diable nawiedzającym swego czasu ten przybytek. Nie na darmo przysłowie rzecze: Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek, zwłaszcza gdy odwiedzało się karczmę tuż po niedzielnej mszy świętej, co nie należało, nawiasem mówiąc, do rzadkości. Karczmy stawiano na rozstajach dróg, aby można było do nich łatwo trafić. To znakomite z biznesowego punktu widzenia rozwiązanie stawało w kontrze do ludowych symbolicznych przekonań – w pobliżu skrzyżowań chowano zmarłych wykluczonych ze społeczności, takich jak mordercy czy samobójcy. Zabezpieczano się w ten sposób przed ich powrotem. Jak widzisz przekroczenie progu karczmy, wiązało się z przekroczeniem zakazanego i potępionego. Przekonaliśmy się, że trwalsza od śmierci jest miłość, gdy grudziądzki historyk przytoczył historię grobowca ufundowanego przez mistrza ciesielskiego Hermanna Sawitzkiego dla przedwcześnie zmarłego syna. Grobowiec przetrwał dwa wojenne kataklizmy i z dużą dozą prawdopodobieństwa przetrwałby do dzisiaj, gdyby na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia nie spodobał się pewnemu lekarzowi, który postanowił odkupić pomnik od grudziądzkiej gminy ewangelickiej. Jak postanowił, tak uczynił. Z sukcesem zdemontowano i przewieziono część założenia. Przyszła pora na załadunek marmurowej Pandory, gdy jej nowy właściciel… zginął tragicznie.
Przytoczone powyżej historie to tylko ułamek ciekawostek, które można było usłyszeć w Grudziądzkiej Strefie Mroku. Z nadzieją na kolejne spotkanie w tym arcyciekawym temacie życzę Wam bezpiecznego i wolnego od wszelkiego rodzaju zmor weekendu z bliskimi. Do zobaczenia!



















