Alkohol w świecie odwróconych wartości.
Celebracja, święto, rytuał przejścia – radość, nadzieja, zabawa. W świecie tradycyjnych wartości sprzed dziesięcioleci, świecie niedostatku, ludzie w określonych momentach pozwalali sobie na więcej – dobrze jedli i pili. Często tym okresom towarzyszą substancje odurzające, grzyby, zioła, ale przede wszystkim alkohol. Dzieje się tak od wieków we wszystkich kulturach. Każda z nich bowiem potrzebuje metod na bliższy kontakt z bogami, przodkami czy intensyfikację radości. Wszystko w granicach norm i bez radykalnych skutków ubocznych.
Niestety w naszej kulturze od wieków jedna z tych substancji używana jest już bez związku z jakimkolwiek świętowaniem, nie incydentalnie, ale nagminnie, codziennie. Jest nią alkohol.
Żyjemy w czasach dobrobytu, a nawet przesytu. Obecnie, żeby w niecodzienny sposób celebrować kulinarnie Boże Narodzenie, trzeba by zrobić sobie post. Na co dzień jemy bowiem nie mniej dobrze niż w te najważniejsze święto katolickie. To samo tyczy się alkoholu. To już nie jest napój pity kilka razy do roku, ale kilkadziesiąt. Niektórzy piją go codziennie.
Stąd idea Światowego Dnia Trzeźwości ustanowionego przez Światową Organizację Zdrowia (WHO), który przypada w tym roku na 15 kwietnia. Dzień, w którym świadomie powinniśmy się powstrzymać od spożywania alkoholu. Nie można oczywiście zakładać, iż ta data dotrze do wszystkich i będzie ich motywować, jest ona jednak ustanowiona, by zwrócić uwagę na kwestie nadmiernego spożycia alkoholu, promować świadomość problemów z tym związanych i wspierać osoby dążące do trzeźwości
Alkohol spożywany był przez wieki w małych ilościach z okazji świąt i ważnych wydarzeń. Jego krótkotrwałe skutki odczuwane były przez wszystkich. Nie da się usunąć go z organizmu bez żadnego „kaca”, w końcu jest trucizną. Jednak często te skutki są tak małe i zamaskowane przez inne odświętne wrażenia, że nie powodowały one zmiany stosunku do niego. Wręcz przeciwnie, przez wieki uważano, że jego małe ilości przynoszą dobroczynne skutki, regulują trawienie, leczą z anemii, działają uspokajająco. Owszem, mocny alkohol stosowany krótkotrwale, zgodnie z zaleceniami naszych babć, przynosi pewną ulgę, ale nie leczy. Przez wieki czerwone wino miało być doskonałym środkiem regulującym pracę serca, szczególnie osób starszych.
Niestety badania i metaanalizy prowadzone w ostatnich latach nie potwierdzają żadnych dobroczynnych skutków spożywania alkoholu. Szkodzi on nawet w małych ilościach, a przy regularnym spożyciu jego negatywne skutki kumulują się i prowadzą do trwałych zmian chorobowych.
Na przykład badania i analizy naukowców z University of Pennsylvania, z udziałem 36 tys. osób pokazało, że przeciętny 50-latek, pijący średnio dwa piwa dziennie, ma mózg o 10 lat starszy niż niepijący rówieśnicy. Im więcej spożywanego alkoholu, tym większe zmiany.
Organizacje zdrowia są tego świadome, dlatego z debaty publicznej znika pojęcie tzw. bezpiecznej dziennej dawki alkoholu – żadna nie jest bezpieczna. Wiedzą to już naukowcy, lekarze, ale czy wiemy my?
W Polsce nadal istnieje duża społeczna akceptacja na picie przy każdej okazji, jakże charakterystyczna dla lat PRL. Co więcej, wraz z przejęciem zachodnich wartości, zaczęliśmy pić alkohol rekreacyjnie, jak w filmach – wieczorny drink, piątkowy wypad do baru, sobotnie winko z koleżanką. Szklaneczka whiskey, kraftowe piwo, winko – niewinne przyjemności klasy średniej. Jakże odmienne od proletariackiej wódy, taniego piwa i wińska „patykiem pisanego”. Przecież takie eleganckie picie nie ma nic wspólnego ze żłopaniem pijaczków? Niestety alkoholizm jest chorobą egalitarną i dotyka wszystkich. Weekendowe picie menadżerów jest tak samo groźne jak codzienne picie osób z tzw. „marginesu”. Wszyscy są równi.
Skutki tej choroby to nie tylko problemy fizjologiczne i psychiczne osób pijących, ale także tragedie ich rodzin oraz społeczne koszty ich funkcjonowania w zbiorowym życiu. Kilka ostatnich lat to wręcz wysyp informacji o osobach, które pomimo odebrania prawa jazdy i sądowych zakazów, wciąż siadają pijane za kółkiem samochodów, będąc zagrożeniem dla siebie i innych.
W światowym Dniu Trzeźwości zachęcamy do niepicia, nie tylko dziś, ale najlepiej w ogóle. Pamiętajmy, że alkohol szkodzi w najmniejszych ilościach i nie ma bezpiecznej dawki jego spożycia.
Pamiętajmy też o tych, którzy walczą z nałogiem i tych, którzy z tej batalii wyszli zwycięsko. Są nadzieją dla tych, którzy nadal nie mogą sobie z tym poradzić. To oni pokazują, że warto dbać o siebie i wspierać się nawzajem. Nie utrudniajmy im życia – nikt nie ma obowiązku pić!