Skonaktuj się z nami    kontakt@grudziadzmiastootwarte.pl
Witamy na portalu GrudziadzMiastoOtwarte.pl. Miłego dnia!

Felieton – O WARTOŚCI RZECZY

O WARTOŚCI RZECZY

Ile co jest warte? Od czego to zależy? Czy zmienia się w czasie?

Niby pytania proste. „Przecież to wiadome”.  Ale, jeśli się zastanowić, to już tak proste nie jest.

Weźmy przykład pierwszy z brzegu – co jest cenniejsze i więcej warte, złoto czy żelazo? Już słyszę chóralną odpowiedź: „Co za pytanie! Oczywiście, że złoto!”. Prawidłowa odpowiedź? Tak, ale… na naszej planecie Ziemia. Dlaczego? Gdyż złoto u nas  jest bardzo rzadkie, w przeciwieństwie do ogromnych pokładów rud żelaza. Gdyby było odwrotnie, to u jubilera kupowalibyśmy precjoza z żelaza, nie ze złota. Podobnie jest z diamentem, nieporównywalnie droższym od np. kwarcu (kryształu górskiego). Astronomowie jednak już wykryli w Kosmosie planetę, która prawdopodobnie w dużej części składa się z diamentu. Znajduje się 40 lat świetlnych od nas. Może kiedyś ludzie zaczną ją eksplorować, ale wtedy wartość brylantów na Ziemi gwałtownie spadnie. Możliwe, że w przemyśle, w którym obecnie używa się sztucznych diamentów (jako najtwardszego minerału), zacznie być wykorzystywany naturalny diament z tej planety. Ale to bardzo daleka przyszłość, o ile w ogóle będzie możliwe…

Ciekawym przyczynkiem jest odkrycie w Krakowie ogromnego skarbu z IX wieku – ponad trzech ton żelaza w formie wąskich siekierek. Żelazo było wtedy na naszych terenach bardzo cenne i zastępowało pieniądz; dlatego nosiło nazwę płacideł albo grzywien. Tak że – o wartości decyduje tu obfitość lub rzadkość jego występowania i dostępność.

Innym czynnikiem, jest zapotrzebowanie. Jeśli jakiś minerał, pierwiastek, surowiec, pożywienie jest nawet dostępne w masowych ilościach, ale popyt na nie jeszcze większy, to jego wartość rośnie. Dawniej dochodził jeszcze jeden czynnik podnoszący mocno cenę – odległość między miejscem występowania a masowym klientem, ale dzisiaj. w czasach gospodarki globalnej, już nie jest znaczący. Znowu przykład – złoża litu (najlżejszego z grupy metali) występują dość licznie. Przez wiele lat potrzebowano go mało. Jest jednak niezbędny w produkcji baterii do samochodów elektrycznych. Kiedy rozpoczęła się ich masowa produkcja, wydobycie litu na świecie gwałtownie wzrosło, a mimo tego jego cena w ciągu 10 lat podniosła się aż… siedemnastokrotnie. 17x!

Są też zwykłe rzeczy codziennego użytku, które z latami użytkowania tracą na wartości realnie do zera, potem są wyrzucane lub zagracają strychy. Po dziesiątkach/setkach lat nagle stają się bardzo cenne, gdyż „obrosły w patynę” jako antyki. Dobrze jest przeglądnąć rzeczy po dziadkach, a nuż znajdziemy taki przedmiot, teraz o dużej wartości kolekcjonerskiej…

Najbardziej „ekstrawaganckie” są przedmioty wykonywane w milionowych nakładach, jeśli przy ich projektowaniu lub produkcji zdarzy się błąd albo wada. Tak jest przy banknotach, monetach, znaczkach pocztowych. Ponieważ na ich produkcję monopol mają państwa, po wykryciu wady są niszczone, ale… czasem pracownikowi wytwórni udaje się potajemnie „uratować” kilka wadliwych egzemplarzy. Ceny na rynkach kolekcjonerskich osiągają niebotyczne. Są też słynne znaczki – czerwony oraz błękitny Mauritius z połowy XIX wieku. które osiągają na aukcjach po ok. 8 milionów euro; na świecie jest ich podobno tylko 27 sztuk.

W szeroko pojętej kulturze liczy się „kto jest twórcą”. Jeśli pisarz, poeta, rzeźbiarz, malarz, muzyk, awangardowy artysta wyrobił  sobie nazwisko (dzisiaj często to mass media wywindowują go w górę), to już przez dziesiątki lat z tego korzysta. Dobrze, jeśli na to zasługuje. Zdarza się jednak, że oryginalność i jakość jego twórczości spada, a i tak dalej jest „w wysokiej cenie”. Czasem nawet nie on wszystko wykonuje, tylko ktoś inny. Wystarczy że „mistrz” podpisze swoim nazwiskiem.

Wielu bogatych ludzi w takich cennych rzeczach lokuje swój kapitał; uważa się, że nigdy nie tracą na wartości, podobnie jak złoto.

„Wartość”, jak widać, to rzecz bardzo względna.

Wartość
– Panie marszand, chcę ulokować trochę forsy w jakimś cennym obrazie, tak za milion dolców. Wiesz pan, inflacja, a podobno dobre malunki nie tracą ceny.

– Mam coś odpowiedniego. Oto ten obraz…

– Durnia pan ze mnie robisz?! Przecież to tylko czerwone kółko w żółtym kwadracie.

– Panie, ale spójrz pan, kto to namalował!

FELIETONY

| Zdzisław Brałkowski |

O wartości rzeczy

Ile co jest warte? Od czego to zależy? Czy zmienia się w czasie?

Niby pytania proste. „Przecież to wiadome”.  Ale, jeśli się zastanowić, to już tak proste nie jest.

Weźmy przykład pierwszy z brzegu – co jest cenniejsze i więcej warte, złoto czy żelazo? Już słyszę chóralną odpowiedź: „Co za pytanie! Oczywiście, że złoto!”. Prawidłowa odpowiedź? Tak, ale… na naszej planecie Ziemia. Dlaczego? Gdyż złoto u nas  jest bardzo rzadkie, w przeciwieństwie do ogromnych pokładów rud żelaza. Gdyby było odwrotnie, to u jubilera kupowalibyśmy precjoza z żelaza, nie ze złota. Podobnie jest z diamentem, nieporównywalnie droższym od np. kwarcu (kryształu górskiego). Astronomowie jednak już wykryli w Kosmosie planetę, która prawdopodobnie w dużej części składa się z diamentu. Znajduje się 40 lat świetlnych od nas. Może kiedyś ludzie zaczną ją eksplorować, ale wtedy wartość brylantów na Ziemi gwałtownie spadnie. Możliwe, że w przemyśle, w którym obecnie używa się sztucznych diamentów (jako najtwardszego minerału), zacznie być wykorzystywany naturalny diament z tej planety. Ale to bardzo daleka przyszłość, o ile w ogóle będzie możliwe…

Ciekawym przyczynkiem jest odkrycie w Krakowie ogromnego skarbu z IX wieku – ponad trzech ton żelaza w formie wąskich siekierek. Żelazo było wtedy na naszych terenach bardzo cenne i zastępowało pieniądz; dlatego nosiło nazwę płacideł albo grzywien. Tak że – o wartości decyduje tu obfitość lub rzadkość jego występowania i dostępność.

Innym czynnikiem, jest zapotrzebowanie. Jeśli jakiś minerał, pierwiastek, surowiec, pożywienie jest nawet dostępne w masowych ilościach, ale popyt na nie jeszcze większy, to jego wartość rośnie. Dawniej dochodził jeszcze jeden czynnik podnoszący mocno cenę – odległość między miejscem występowania a masowym klientem, ale dzisiaj. w czasach gospodarki globalnej, już nie jest znaczący. Znowu przykład – złoża litu (najlżejszego z grupy metali) występują dość licznie. Przez wiele lat potrzebowano go mało. Jest jednak niezbędny w produkcji baterii do samochodów elektrycznych. Kiedy rozpoczęła się ich masowa produkcja, wydobycie litu na świecie gwałtownie wzrosło, a mimo tego jego cena w ciągu 10 lat podniosła się aż… siedemnastokrotnie. 17x!

Są też zwykłe rzeczy codziennego użytku, które z latami użytkowania tracą na wartości realnie do zera, potem są wyrzucane lub zagracają strychy. Po dziesiątkach/setkach lat nagle stają się bardzo cenne, gdyż „obrosły w patynę” jako antyki. Dobrze jest przeglądnąć rzeczy po dziadkach, a nuż znajdziemy taki przedmiot, teraz o dużej wartości kolekcjonerskiej…

Najbardziej „ekstrawaganckie” są przedmioty wykonywane w milionowych nakładach, jeśli przy ich projektowaniu lub produkcji zdarzy się błąd albo wada. Tak jest przy banknotach, monetach, znaczkach pocztowych. Ponieważ na ich produkcję monopol mają państwa, po wykryciu wady są niszczone, ale… czasem pracownikowi wytwórni udaje się potajemnie „uratować” kilka wadliwych egzemplarzy. Ceny na rynkach kolekcjonerskich osiągają niebotyczne. Są też słynne znaczki – czerwony oraz błękitny Mauritius z połowy XIX wieku. które osiągają na aukcjach po ok. 8 milionów euro; na świecie jest ich podobno tylko 27 sztuk.

W szeroko pojętej kulturze liczy się „kto jest twórcą”. Jeśli pisarz, poeta, rzeźbiarz, malarz, muzyk, awangardowy artysta wyrobił  sobie nazwisko (dzisiaj często to mass media wywindowują go w górę), to już przez dziesiątki lat z tego korzysta. Dobrze, jeśli na to zasługuje. Zdarza się jednak, że oryginalność i jakość jego twórczości spada, a i tak dalej jest „w wysokiej cenie”. Czasem nawet nie on wszystko wykonuje, tylko ktoś inny. Wystarczy że „mistrz” podpisze swoim nazwiskiem.

Wielu bogatych ludzi w takich cennych rzeczach lokuje swój kapitał; uważa się, że nigdy nie tracą na wartości, podobnie jak złoto.

„Wartość”, jak widać, to rzecz bardzo względna.

Wartość
– Panie marszand, chcę ulokować trochę forsy w jakimś cennym obrazie, tak za milion dolców. Wiesz pan, inflacja, a podobno dobre malunki nie tracą ceny.

– Mam coś odpowiedniego. Oto ten obraz…

– Durnia pan ze mnie robisz?! Przecież to tylko czerwone kółko w żółtym kwadracie.

– Panie, ale spójrz pan, kto to namalował!