Wszystko płynie… jak ziarna piasku na wietrze
W czwartek, 9 stycznia (już!) 2025 r. odbyła się w Klubie Akcent niezwykła wystawa… a może bardziej happening. Troje artystów: Natalia Klimczuk-Tabit – malarka cyfrowa; Kuba Stajszczak – twórca wizualny i Kacper Janowski – performer; zmierzyli się w swej kreacji z tematem „Przemijanie”. Wydarzenie takie jak to jest czymś wyjątkowym w naszym mieście. Rzadko bowiem artyści operujący tak różnymi formami wyrazu, spotykają się, by poruszyć nasze umysły i dusze.
Natalia Klimczuk-Tabit jest artystką znaną w Grudziądzu. Kilka razy gościła w galeriach naszych instytucji kulturalnych. Tworzy za pomocą iPada, malując dynamiczne i surrealne formy, czasami przypominające ludzkie sylwetki, które za pomocą energii i emocji oddziałują na nas podświadomie. To czwartkowe przedsięwzięcie jest jej pomysłem, do którego zaprosiła swoich młodszych kolegów.
Przemijanie w ujęciu Natalii to kilkanaście obrazów. Na większości dominuje szarość, biel i czerń; pojawia się też kolor czerwony. Choć artystka pisze o sobie, że jej prace „bazują na powolnym rozwijaniu kolorytu od pustej, czarnej nicości (…) po wesołą kolorystycznie, promieniującą, nowo stworzoną realność”, to właśnie te monochromatyczne wydają się bardziej spokojne. Pokazują realność, prozę życia – przechodzenie, spotkania, działania. W tych zabarwionych czerwienią jest więcej energii, drapieżności i jakiejś niepokojącej mistyki. Tylko jeden z nich pokazuje jakieś uczucia bliskie, intymne? Przemijanie w wydaniu Natalii nie jest więc jednoznaczne, można się go doszukiwać w jej własnej historii i rozwoju sztuki, która zrodziła się w odpowiedzi na osobistą tragedię, ale dziś dotyka też nadziei i szczęścia.
Temat ten bardziej czytelny był w twórczości pozostałych artystów – Kuby i Kacpra – nauczyciela i ucznia. Był, ponieważ w ich twórczości większe znaczenie ma ulotność, akt kreacji odbywający się tu i teraz, na wystawie. Pokazuje to, jak ważnym jest chodzenie na tego typu wydarzenia, do czego zawsze zachęcamy.
Kuba Stajszczak – rocznik 1983 r. absolwent Glasgow School of Art, gdzie studiował fotografię oraz Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Na co dzień nauczyciel fotografii i grafiki komputerowej w jednej z Grudziądzkich szkół. Zajmuje się sztuką wizualną wychodzącą poza fotografię, obejmuje to film, ale również formy prezentacji dzieł. Na wystawie znajduje się kilka jego zdjęć, mocno nieoczywistych, również oddziałujących na podświadomość. Szczególnie dwa z nich, które dotykają uczucia niepokoju, który towarzyszyło artyście w momencie zostania ojcem, są bardzo sugestywne w tym przekazie. Jest to więc zapis minionego okresu życia artysty, jakiegoś punktu w czasie i przestrzeni, który wywołał akt twórczy, swoisty dokument stanu ducha.
Nie mniej ciekawa była prezentacja multimedialna, pod tytułem „76,1”. Ten trwający dwie i pół minuty film prezentowany był na dużym ekranie, w przestrzeni wydzielonej kotarą. Czarny monitor pełgający w centrum jednokolorowym światłem i głos… „za mało czasu… za mało przytulania”. Szept o przemijaniu tego, co kochamy, co było sednem naszych potrzeb, tęsknot w relacjach z innymi. Pędzimy za następną chwilą, celem, wydarzeniem, mamy z mało czasu, a potem nadchodzi koniec. Rozmowa z artystą pozwala na dodatkowy wgląd w dzieło, które sfilmował na cmentarzu… Ulotność tej instalacji polega na tym, że nie jest ona dostępna dla zwiedzających cały czas, i to jeszcze jedne powód, by chodzić na wernisaże.
Ostatnim, najbardziej ulotnym aktem tego wieczoru, był performance w wykonaniu Kacpra Janowskiego. Najmłodszy członek tej spontanicznej, artystycznej grupy, skończył fotografię pod kierunkiem Kuby, a obecnie jest studentem Akademii Sztuki w Szczecinie.
Jego artystyczny wstęp pełen był spokoju, powrotu do czasu dzieciństwa, beztroskiego lepienia babek z piasku, w które mogli włączyć się wszyscy. Czyż nie jest ciekawym wrócić do tych chwil szczęścia? Kiedy jednak spojrzymy na rekwizyty i instalację stworzoną do tego performance, rzecz nabiera wielkiej głębi.
Uwikłanie w symbole i metafory to główna siła tego artystycznego aktu, który aż kopie swoją ukrytą siłą, wywołując wstrząs rozumienia. Był w nim powrót do dziecięcej beztroski, ale też czas płynący „jak rzeka” i ten przesypujący się ja piasek w klepsydrze. Pomiędzy nimi artysta, który stwarza, a stwarzając, wywołuje przemijanie tego, co stałe. Działając, wywołuje zmianę. Bawi się piaskiem, którego stan się zmienia. Zmieszany z wodą przestaje być suchy… jego suchość przemija. Mokry, nabiera nowej formy za pomocą plastikowej szufelki i wiaderka, zamienia się w piaskową babkę. Jej stan też jest nietrwały, już po chwili się rozpada. Można obdarzyć tymi babkami kogoś albo nawet postawić je gdzieś daleko w innej przestrzeni, jakby oddając coś wartościowego, ale i tak się kiedyś rozpadną, ich forma przeminie.
Płócienna klepsydra przestaje sypać ziarenka z góry, więc trzeba w nią uderzyć, niczym rozzłoszczone dziecko albo brutalny dorosły. Kiedy w górnej części piasku brakuje, należy wspiąć się, niczym Syzyf po „drabinie życia?”, żeby dosypać z amfory, ale w końcu i tak go zabraknie. Piasek ukryty jest w naczyniach jakby wyciągniętych z muzeów. Świadkowie historii, gliniane garnki na mleko i butle na wino, kufle. Każda z nich ma inny wymiar, mieści mniej lub więcej życia, służy do czegoś innego. Z każdej inaczej sypie się go do wielkiej klepsydry. A czas, cały czas płynie, przemija.
Nie sposób do końca oddać siły tego aktu, który wydarzył się tam i wtedy. Przeminął, będąc dostępnym dla tych, którzy stali się jego współuczestnikami. Bardzo ciekawy performance, mocno obudowany w znaczenia, jawny w swym przekazie dla tych, którzy postrzegają, czują i myślą.
Nie możemy zaprosić czytelników do obejrzenia tego wydarzenia, bo przeminęło, ale zachęcamy do wizyty w galerii Klubu Akcent, by popatrzeć na obrazy Natalii Klimczuk-Tabit i Kuby Stajszczaka.
Kuratorką wystawy jest Ewa Grzeszczuk.
Zapraszamy do odwiedzania naszej strony www.grudziadzmiastootwarte.pl, gdzie publikujemy zapowiedzi tak ciekawych wydarzeń.