
Przez tysiąclecia uczenie się i nauczanie miało tylko jeden zwrot – od starszego pokolenia ku młodszemu, od majstra ku czeladnikowi, od bardziej wykształconego ku temu, który chciał posiąść wiedzę w jakiejś dziedzinie. Człowiek nabierał doświadczenia i wiedzy o życiu stopniowo; im był starszy, tym posiadał jej więcej. Przekazywał ją młodszym – synom, wnukom. Był poważany w społeczeństwie i w kręgu swojej rodziny, gdyż nabył przez lata i posiadał, jak to powiadano: „mądrość życiową”. Ta wiedza nie traciła swojego waloru użyteczności, była pożądana przez młodszych. Dlatego „siwe włosy” były szanowane w społeczności.
Współcześnie, na naszych oczach, w przeciągu dwóch-trzech pokoleń zachodzą błyskawiczne zmiany. Może nie we wszystkich dziedzinach, ale stopniowo opanowują one coraz nowe obszary naszego życia.
Dobitnym, jaskrawym przykładem jest tutaj gwałtowny rozwój cyfryzacji, informatyki, a ostatnio AI – sztucznej inteligencji. Pokolenia sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatków, nie wspominając już o starszych, teraz to one są uczone przez swoje dzieci i wnuków obsługi nowoczesnych urządzeń – smartfonów, tabletów, komputerów; jak kupić bilet przez internet, wstawić tekst czy obrazek i wysłać je do znajomej, nawet na antypodach.
Dla młodszych te urządzenia są „oprzyrządowaniem” ich życia – mają z nimi do czynienia od maleńkości, są naturalne i „od zawsze”, jak Słońce, dzień i noc. Nawet nie wyobrażają sobie, co by się stało w przypadku ogólnoświatowej awarii. To jest już, prawie wrodzone, uzależnienie się, czasem przeradzające się w nałóg ciągłego korzystania.
Czy to dobry kierunek, czy zły? Narzekanie starszych na młodszych nic tu nie zmieni. „Od tysięcy lat narzekali…” – tyle, że teraz doszedł ten problem, iż to „młodzi uczą starych. Za moich czasów…”. Trzeba się z tym pogodzić, mało marudzić, więcej korzystać. Właśnie dzięki tym urządzeniom babcie i dziadkowie mogą przecież odnowić czy nawiązać kontakty przez internet, mają bardziej urozmaicone życie, nie są skazani na samotność w przypadku odejścia bliskiej osoby. Kiedy zaś wystąpią problemy techniczne, niech nasi potomkowie też się wykażą i pomogą. W końcu to my ich wychowaliśmy od maleńkości…
Czy sztuczna inteligencja zastąpi też nauczycieli? Możliwe… chociaż bezpośredni kontakt to, oprócz stricte nauki, nabycie umiejętności współżycia w grupie. Oby tego nie zabrakło i w przyszłości.
Za to ja mogę jeszcze przekazać dzieciom, młodzieży, wiedzę, wyglądającą na już nieprzydatną, ale która rozwija myślenie i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach nieprzewidzianych, awaryjnych. Nawet w formie zabawy. Kiedyś z grupą młodzieży przebywałem w gęstym lesie; ciężkie chmury zwiastowały rychły deszcz. Zakomunikowałem, że „wysiadły smartfony, nie ma zasięgu, GPS nie działa”. Łyknęli wtedy odrobinę survivalu – jak przetrwać wtedy w lesie, po czym rozpoznać strony świata. Nawet im się to spodobało.
Nie ma się co obrażać na współczesne zmiany. Niech wnuki uczą dziadków obsługi komputerów, a dziadkowie utrzymują z nimi bliskie, serdeczne kontakty. To jest ważne i wtedy żadne „nowinki techniczne” nie zerwą tych więzi. Byleśmy pamiętali, że to od nas zależy, jak je wykorzystujemy, a nie one mają dysponować naszym całym wolnym czasem.
Na koniec mała dykteryjka-zagadka. Kto będzie miał chęć, to wyszukując informacje zawarte w tej miniaturce, znajdzie odpowiedź. Wystarczy wykorzystać internet – udać się, właśnie, do wujka Google, zadając mu właściwie sformułowane pytania.
Można też posłużyć się czymś, czego nie ma sztuczna inteligencja, a mamy my, ludzie – wyobraźnią i intuicją… Jakie to hasło?
Hasło
– Kochanie, nasz Andrzejek jest geniuszem informatycznym!
– Bajki, przecież ma dopiero cztery latka.
– Nie wiem, jak to zrobił, ale odgadł hasło do mojego laptopa. Bardzo trudne, o mało znanym wydarzeniu sprzed setek lat.
– A jakie to hasło?
– Nie uczą tego nawet na studiach religioznawczych. Rok kanonizowania Dominika przez papieża Grzegorza IX…
Przez tysiąclecia uczenie się i nauczanie miało tylko jeden zwrot – od starszego pokolenia ku młodszemu, od majstra ku czeladnikowi, od bardziej wykształconego ku temu, który chciał posiąść wiedzę w jakiejś dziedzinie. Człowiek nabierał doświadczenia i wiedzy o życiu stopniowo; im był starszy, tym posiadał jej więcej. Przekazywał ją młodszym – synom, wnukom. Był poważany w społeczeństwie i w kręgu swojej rodziny, gdyż nabył przez lata i posiadał, jak to powiadano: „mądrość życiową”. Ta wiedza nie traciła swojego waloru użyteczności, była pożądana przez młodszych. Dlatego „siwe włosy” były szanowane w społeczności.
Współcześnie, na naszych oczach, w przeciągu dwóch-trzech pokoleń zachodzą błyskawiczne zmiany. Może nie we wszystkich dziedzinach, ale stopniowo opanowują one coraz nowe obszary naszego życia.
Dobitnym, jaskrawym przykładem jest tutaj gwałtowny rozwój cyfryzacji, informatyki, a ostatnio AI – sztucznej inteligencji. Pokolenia sześćdziesięcio- i siedemdziesięciolatków, nie wspominając już o starszych, teraz to one są uczone przez swoje dzieci i wnuków obsługi nowoczesnych urządzeń – smartfonów, tabletów, komputerów; jak kupić bilet przez internet, wstawić tekst czy obrazek i wysłać je do znajomej, nawet na antypodach.
Dla młodszych te urządzenia są „oprzyrządowaniem” ich życia – mają z nimi do czynienia od maleńkości, są naturalne i „od zawsze”, jak Słońce, dzień i noc. Nawet nie wyobrażają sobie, co by się stało w przypadku ogólnoświatowej awarii. To jest już, prawie wrodzone, uzależnienie się, czasem przeradzające się w nałóg ciągłego korzystania.
Czy to dobry kierunek, czy zły? Narzekanie starszych na młodszych nic tu nie zmieni. „Od tysięcy lat narzekali…” – tyle, że teraz doszedł ten problem, iż to „młodzi uczą starych. Za moich czasów…”. Trzeba się z tym pogodzić, mało marudzić, więcej korzystać. Właśnie dzięki tym urządzeniom babcie i dziadkowie mogą przecież odnowić czy nawiązać kontakty przez internet, mają bardziej urozmaicone życie, nie są skazani na samotność w przypadku odejścia bliskiej osoby. Kiedy zaś wystąpią problemy techniczne, niech nasi potomkowie też się wykażą i pomogą. W końcu to my ich wychowaliśmy od maleńkości…
Czy sztuczna inteligencja zastąpi też nauczycieli? Możliwe… chociaż bezpośredni kontakt to, oprócz stricte nauki, nabycie umiejętności współżycia w grupie. Oby tego nie zabrakło i w przyszłości.
Za to ja mogę jeszcze przekazać dzieciom, młodzieży, wiedzę, wyglądającą na już nieprzydatną, ale która rozwija myślenie i umiejętność radzenia sobie w sytuacjach nieprzewidzianych, awaryjnych. Nawet w formie zabawy. Kiedyś z grupą młodzieży przebywałem w gęstym lesie; ciężkie chmury zwiastowały rychły deszcz. Zakomunikowałem, że „wysiadły smartfony, nie ma zasięgu, GPS nie działa”. Łyknęli wtedy odrobinę survivalu – jak przetrwać wtedy w lesie, po czym rozpoznać strony świata. Nawet im się to spodobało.
Nie ma się co obrażać na współczesne zmiany. Niech wnuki uczą dziadków obsługi komputerów, a dziadkowie utrzymują z nimi bliskie, serdeczne kontakty. To jest ważne i wtedy żadne „nowinki techniczne” nie zerwą tych więzi. Byleśmy pamiętali, że to od nas zależy, jak je wykorzystujemy, a nie one mają dysponować naszym całym wolnym czasem.
Na koniec mała dykteryjka-zagadka. Kto będzie miał chęć, to wyszukując informacje zawarte w tej miniaturce, znajdzie odpowiedź. Wystarczy wykorzystać internet – udać się, właśnie, do wujka Google, zadając mu właściwie sformułowane pytania.
Można też posłużyć się czymś, czego nie ma sztuczna inteligencja, a mamy my, ludzie – wyobraźnią i intuicją… Jakie to hasło?
Hasło
– Kochanie, nasz Andrzejek jest geniuszem informatycznym!
– Bajki, przecież ma dopiero cztery latka.
– Nie wiem, jak to zrobił, ale odgadł hasło do mojego laptopa. Bardzo trudne, o mało znanym wydarzeniu sprzed setek lat.
– A jakie to hasło?
– Nie uczą tego nawet na studiach religioznawczych. Rok kanonizowania Dominika przez papieża Grzegorza IX…