Drogi Czytelniku!
nazywam się Adam Milewski, współtworzę portal www.GrudziądzMiastoOtwarte.pl,
zapraszam do przeczytania Rozmowy Z Pasją z Beatą Kastner.
Nie ma w Grudziądzu osoby która nie znałaby Beaty.
Z kulturą i uśmiechem za pan brat.
Adam Milewski: Beato, z punktu widzenia czytelników i widzów interesujących się kulturą w Grudziądzu, jesteś jej twarzą. Z jednej strony jako dokumentalistka, która w magazynie Qltura opowiada o wszystkim, co się działo. Z drugiej; jesteś jej animatorką, bo organizujesz DKF-y, prowadzisz spotkania autorskie i działasz w stowarzyszeniu Miasto Kultury, które też realizuje ciekawe projekty. Widać, że Twój zawód jest dla ciebie pasją, więc pytanie pierwsze: „Co ciebie pociąga w kulturze, że wciąż chcesz się nią zajmować?”.
Beata Kastner: Co mnie pociąga? Właśnie na to pytanie trudno jest odpowiedzieć. Czasami jest tak, że przychodzisz do pracy i czujesz, że jesteś zmęczony, może nawet wypalony. Jest to jednak praca, która nie pozwala na nudę, czy rutynę i gdy już tu wpadasz, to wciąga Cię jej wir. To, co robię zawodowo, potrafi pochłonąć bez reszty, to praca z ludźmi i to właśnie oni dodają energii do działania i ciągłego rozwoju.
Z jednej strony są ludzie, z którymi współtworzę to, co dzieje się w Teatrze, z drugiej to artyści, z którymi współpracujemy i te rozmowy z nimi. Są też nasi widzowie, bez których nasza praca nie miałaby sensu. Jest w tym wszystkim naturalna ciekawość drugiego człowieka, która w tej pracy jest dla mnie niezmiernie ważna.
Długo mogłabym mówić o tym, co mnie pociąga w kulturze i trudno zamknąć to w kilku zdaniach. Jedno jest pewne, mam w sobie ciągły zachwyt, tym co nienamacalne, tym co niepoliczalne… bo kultura to niekończąca się inspiracja do życia. Tak to widzę.
A.M.: Wdać, że to, co robisz, wykonujesz z pasją. Zawsze jesteś doskonale merytorycznie przygotowana, szczególnie do wywiadów, ale także do tego, co przedstawiasz na DKF-ie. Daje się zauważyć, że czytasz biografie swoich gości, że wiesz o nich coś więcej niż tylko to, co każdy z nas może znaleźć w internecie. Jak wygląda Twój warsztat, przygotowywanie się do takich spotkań?
B.K.: Może powiem tak: to nie jest praca, która kończy się o 16:00.
Przygotowując się do DKF-ów, czy materiałów reportażowych (w TV), traktuję to trochę jak wyzwanie. Chodzę z „tematem” całymi godzinami, czasami kilka dni. Czytam, zapisuję pomysły, rozmawiam. Zdarza się, że przypadkowa wymiana poglądów może być piękną inspiracją. Najważniejsze jest w tym wszystkim jednak to, że ja bardzo lubię te spotkania, te rozmowy. Każda z nich daje mi możliwość rozwoju. Sprawia, że chwytam po tematy, których pewnie nigdy bym nie dotknęła, bo na co dzień nie były w obszarach moich zainteresowań.
Jednym z takich ciekawych wyzwań było stworzenie filmu o Bronisławie Malinowskim. Jak stworzyć film o ikonie? O człowieku, którego w ogóle nie znałam, a i sport nie jest moim „naturalnym środowiskiem”. Właśnie wtedy, wspólnie z moimi kolegami Piotrem Sawistowskim i Michałem Nowakowskim oraz całą masą innych życzliwych ludzi, poszliśmy w opowieść o człowieku. Jego sile, wytrwałości, ale też samotności w dążeniu do obranego celu. To była ciężka praca, godziny rozmów, nagrań, wyszukiwania tych najważniejszych opowieści, ale też radość spotkań, dreszcz nocnych nagrań na moście z biegnącą postacią w deszczu. Deszczu, który początkowo przeszkadzał, żeby w końcu dać ten jedyny niepowtarzalny klimat.
Jeszcze inaczej jest, gdy przygotowuję się do spotkań autorskich. Jeśli mam do czynienia z pisarzem, po prostu czytam jego książki, jeśli aktor to oglądam filmy itd. Oczywiście wszystkiego nie da się przeczytać i zobaczyć, ważne jest, aby nie udawać, że wie się wszystko. Teraz, po wielu latach pracy już rozumiem, że to „nie grzech” nie wiedzieć.
W wywiadach, spotkaniach autorskich, najważniejszy jest dla mnie mój rozmówca. Po prostu rozmawiasz i ten człowiek czuje, że ty go słuchasz, bo interesuje Cię to, co ma do powiedzenia. Takie proste, a takie trudne. Myślę, że my wszyscy mamy problem ze słuchaniem.
A.M.: Beato wydaje mi się, że kulturą zajmujesz się stale, także prywatnie oraz poza czasem pracy, który spędzasz w Teatrze.
B.K: Dla mnie konieczność stałego uczestnictwa w kulturze to też duża przyjemność. Bardzo lubię takie propozycje, w których uczestniczę niezawodowo, myślę tu m.in. o „kinie konesera”, gdzie siedzę i myślę sobie: „bawcie mnie” :). Tu mogę wygodnie zanurzyć się w fotelu, za nic nie odpowiadam i to jest dla mnie odpoczynek. Są spektakle, koncerty poza pracą, ale te, na których bywam zawodowo, też cieszą, nawet bardzo. Często mam okazję spotkać się i chwilę porozmawiać z artystami, których oklaskujemy i to najczęściej są bardzo ciekawe spotkania. Jeśli to, co robisz zawodowo, cały czas Cię „kręci” to nie pracujesz. Robisz to, co lubisz i jeszcze Ci za to płacą… czego chcieć więcej. I proszę mi wierzyć, wiele osób w CK Teatr tak myśli, bo to miejsce, gdzie spotykają się ludzie z pasją i głowami pełnymi pomysłów.
A.M: Wspomniałaś o innych pracownikach Centrum Kultury Teatr, w ten sposób przechodzimy płynnie do następnego tematu. Beata Kastner to jest ta osoba, która stoi zawsze na froncie, albo przed kamerą, jak kto woli, ale sama nie tworzy tych dzieł. Pomagają ci inni. Chciałbym się dopytać, kim oni są i jaki jest ich wkład w to, co robicie wspólnie?
B.K.: Każdy ma swój obszar działania, począwszy od pomysłu, poprzez dobór repertuaru, podpisywanie umów, aż po zabezpieczenie techniczne, światło, dźwięk, czy przygotowanie sali. Końcowy efekt, jakim jest koncert, spektakl oraz każde inne działanie to zawsze, praca całego zespołu. Jest też administracja, która czuwa, abyśmy nie zginęli w niezrozumiałym świecie papierologii i przepisów prawnych. To jest dopiero trudny temat, nie zagubić „artystów” w gąszczu umów, obostrzeń i paragrafów.
Moje koleżanki i koledzy z Teatru, czy Klubu Akcent to przede wszystkim ludzie z pasją. Mamy tu osoby z talentem muzycznym, plastycznym, aktorskim, operatorskim i z „tym czymś” co trudno jest nazwać. Ważne jest też wieloletnie doświadczenie, bez niego nie bylibyśmy w stanie zrealizować tak dużej ilości imprez. A proszę mi wierzyć, wolny weekend to naprawdę rzadkość, w tygodniu jest też tego bardzo dużo.
Moja działka to wieczory z DKF-em, ale i tu nie jestem sama. Często podpytuję jaki film wybrać, jakie pytania zadać… I wtedy dostaję nieocenioną pomoc, bo pracuję z ludźmi o różnych pasjach i talentach.
Jeśli chodzi o tworzenie Qltury dla TVSM, jest to w ogóle niesamowita współpraca. Zawsze podkreślam, że jestem współautorką Magazynu Qltura. To program autorski, na którego kształt wpływają obok minie także Piotr Sawistowski i Michał Nowakowski. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym robić program bez ich operatorskiego oka i montażowego talentu.
Spotykasz ludzi, konfrontujesz swoje pomysły i budujesz to wspólnie. Nie ma innej drogi. A ja mam przyjemność o tym wszystkim opowiadać i zachęcać, takie moje zadanie :).
A.M.: To widać szczególnie na DKF jak się przychodzi i widzi, ilu ludzi jest w to zaangażowanych. Wolontariuszy, którzy podają kawę, operatorzy dźwięku ci, którzy te filmy wyświetlają.
B.K.: Tu też każdy ma swoje zadanie, nikt nikomu nie mówi, co ma robić. Wypracowaliśmy to sobie przez te wszystkie lata.
To jest w ogóle niesamowite, ta atmosfera, te rozmowy. Po prostu znamy się i rozmawiamy nie tylko o filmie, bo każdy seans to pretekst do dyskusji na różne tematy. Nie bez przyczyny jest to Dyskusyjny Klub Filmowy. Czasami jest to bardziej formalne spotkanie i rozmowa, szczególnie gdy mamy gościa. Zazwyczaj jednak rozmawiamy nieformalnie, przed seansem, po filmie jeszcze chwilę stoimy i dyskutujemy. To jest chyba najfajniejsze i nie do przecenienia. Każdy ma inne spostrzeżenia, czasami inaczej widzi tę samą opowieść.
A.M.: Mnie osobiście interesuje, w jaki sposób ty zdobywasz filmy i pomysły na nie. Jak chodzę na DKF-y, to widzę, że dużo z nich jest ambitnych, w miarę fajnych, dystrybuowanych przez Gutek Film.
B.K.: Współpracujemy z różnymi dystrybutorami. Faktycznie przez ostatnie kilka miesięcy był to Gutek Film, dlatego że mieli bardzo dobrą ofertę.
Dziś mogę zdradzić, że mamy już konkretne plany na jesienne wieczory. Będzie pokaz z muzyką graną na żywo, gdzie punktem wyjścia jest „Mały książę”, dotkniemy tematu sztuk plastycznych oraz niełatwych życiowych wyborów. Będą ciekawi goście, wszystko dzięki dofinansowaniu z Urzędu Miasta w Grudziądzu i współpracy ze Stowarzyszeniem Miasto Kultury. Szczegóły już niebawem.
Ważnym źródłem inspiracji do tego, co chcemy pokazać w DKF-ie, są też nasi widzowie. Mam świadomość, że jest to publiczność wymagająca, ale wiem też, że nie można przesadzać, podejmując cały czas trudne, przygnębiające tematy. Stąd w ramach DKF-u mamy też letni cykl seansów plenerowych. Już dwa razy pokazaliśmy horror w lesie i to cieszyło się wielkim powodzeniem (tu pomysł przyszedł od samego leśniczego Mateusza Cieślakiewicza). Spotkania przy ognisku to nieoceniona współpraca z Centrum Edukacji Ekologicznej. Były pokazy kina niemego z muzyką graną na żywo i te pozycje także zgromadziły sporą widownię.
A.M,: Czy jest jakieś spotkanie z artystką, artystą, wydarzenie kulturalne, które wywarło na Ciebie wielki wpływ?
B.K.: O jednym, jedynym trudno powiedzieć, ponieważ tych wydarzeń jest naprawdę dużo. Gdy byłam na początku swojej drogi, to takie spotkania miały inne znaczenie. Przede wszystkim były okupione niezłym stresem :), ale raczej nie ma jednego spotkania, które zmieniło moje podejście do pracy, do życia. Jestem człowiekiem wywodzącym się z radia i jego magia, zawsze we mnie zostanie. Dla mnie jest to niezwykła zabawa głosem i dźwiękiem.
Wracając do teatru i do tych rozmów, do tych spotkań… to śmiało mogę powiedzieć, że wszystkie są ważne. Każde w jakiś sposób zmienia, rozwija i otwierają mnie jako osobę. Te spotkania i rozmowy może nie zmieniają mnie tak bardzo, ale uczą pokory, pozwalają przekraczać kolejne tzw. strefy komfortu.
A.M.: Wracając do tych pytań, mam tu jedno, od naszej czytelniczki: „Czy możecie wystawiać więcej spektakli dla dzieci, realizowanych przez inne teatry?”
B.K: Już odpowiadam. Przedwiośnie w ramach Grudziądzkiej Wiosny Teatralnej, które wymyśliła Ewelina Dąbrowska, jest skierowane do dzieci i młodzieży. W tym cyklu staramy się zapraszać teatry, które przyjeżdżają z Polski. Najczęściej współpracujemy z koszalińskim Bałtyckim Teatrem Dramatycznym, bo jest to bardzo dobry teatr. Staramy się, aby na te spektakle mogli przychodzić rodzice z pociechami w godzinach popołudniowych, a nie tylko dzieci i młodzież ze szkół, w ramach porannych zajęć. Sama przychodziłam z córką i wiem, jaka to frajda oglądać przedstawienie, przez pryzmat tego, jak reaguje na nie twoje dziecko.
Mamy też inne propozycje jak Dzień Dziecka, czy Lato na Starym Mieście, tu też zapraszamy teatry z Polski. Są to najczęściej bardzo ciekawe, spektakle plenerowe. Warto śledzić naszą stronę internetową, nasze social media i sprawdzać, co w najbliższym czasie mamy, żeby móc to zaplanować. Informacje o różnych wydarzeniach na naszej stronie www.teatr.grudziadz.pl pojawiają się dużym wyprzedzeniem.
A.M.: Powiem ci szczerze, że jak planuje pracę na miesiąc, to najpierw zaglądam na waszą stronę CKT. Macie najlepiej zrobiony kalendarz wydarzeń, z tych które śledzę.
B.K.: Miło nam. Nasz aktualny kalendarz jest w miarę dokładny. Warto wyrabiać w sobie nawyk szukania odpowiednich ofert kulturalnych, które nas interesują, bo jest ich dużo, nie tylko w naszym mieście. Jesteśmy dosłownie „zalewani” informacjami z każdej strony. Czasami są mało istotne, a pochłaniają za dużo czasu. Musimy nauczyć się wybierać i szukać tego, co nas interesuje, bo to jest najważniejsze.