Skonaktuj się z nami    kontakt@grudziadzmiastootwarte.pl
Witamy na portalu GrudziadzMiastoOtwarte.pl. Miłego dnia!

KLESZCZ

„Nadejszło wiekopomne lato”

Może nie wiekopomne, ale nadeszło i trwa. Do tego gorącość na zmianę z burzami. Jak burza, to i deszcze. Jak deszcze w upalne lato, to wszystko, co żywe, bucha witalnością, chce jak najwięcej się nachapać życia. Z roślinkami jest spokój, one żywią się słońcem i tym, co w ziemi. Natomiast z niektórymi, malutkimi żyjątkami, które potrafią się poruszać, to już, jak starsi ludzie powiadają, „inna para kaloszy”. Często się żywią naszym, ludzkim kosztem. Bez pytania o pozwoleństwo, bez zapłaty. Zwykłe pasożyty z nich, no!

Jednymi z takich miłych, a dla nas niemiłych żyjątek, są kleszcze. Tak, te malutkie stworzonka, które czyhają w lesie czy w trawie, aby niepostrzeżenie dostać się do życiodajnego płynu, znaczy krwi naszej serdecznej. Do tego takie z nich chytrusy, że wchodzą w miejsca, gdzie trudno je dostrzec i jeszcze neutralizują swędzonko, abyśmy ich nie wyczuli.

Może nasze współżycie z nimi byłoby w miarę znośne, gdyby nie choróbska, które potrafią przenosić. Do tego jeszcze te miejsca, gdzie się chowają przed wzrokiem mimowolnego karmiciela…

Miałem i ja z nimi do czynienia, mieli i krewni. Nie ominęło ta przyjemność i mojego znajomego, któremu… no właśnie.

Wlazł mu ten kleszcz i znalazł przytulne, cieplutkie i wilgotne schronienie w… jakby to neutralnie powiedzieć? W pewnym miejscu, przynależnym tylko osobom płci męskiej. Do tego schował się, cwaniak, pod elastyczną, rozciągliwą skórkę, gdzie miał w bród czerwonego nektaru do żłopania.

Znajomy zorientował się dopiero po pewnym czasie, kiedy wykonując zwykłą, wczesnoporanną czynność fizjologiczną, wyczuł pod palcami małe zgrubienie. Przeprowadził natychmiast, w sekundzie, dwie operacje – wpierw dynamiczną, następnie obserwacyjną.

W ich wyniku i wyciągniętych wniosków udał się bezzwłocznie i wyjątkowo szybko do miejscowego ośrodka zdrowia. Na szczęście miasteczko leżało w regionie, gdzie te miłe żyjątka występują nagminne i znane jest ich spoufalanie się z gatunkiem ludzkim, dzięki czemu pracownicy ośrodka mieli wieloletnią praktykę w rozprawianiu się z tymi niepożądanymi u człowieka „gośćmi”.

Mój znajomy trochę dziwnie się zachował, kiedy okazało się, że w przychodni dyżuruje jeden lekarz i dwie pielęgniarki. Nie zdziwił się tak nikłą obsadą w niedzielny poranek, ale tym, że lekarzem też była kobieta. Jakby kobieta nie mogła być lekarzem! Okazał się zwykłym, prostackim mizoginem do tego stopnia, że zażądał wezwania lekarza-mężczyzny. W niedzielę, z domu, w czasie wolnym!

Dyżurujący personel medyczny dał słuszny odpór temu nieuzasadnionemu żądaniu, gdyż natręt nie wyglądał na umierającego; przeciwnie, był nadmiernie pobudzony. Do tego nie chciał wyjawić powodu swojego dziwnego wymagania. Nie kłębił się też za nim tłum nagle przybyłych pacjentów, jak po jakimś zbiorowym wypadku. W poczekalni przychodni siedziało tylko kilka pań, ale one przybyły już wcześniej.

Kiedy po dłuższym, wzajemnym przekonywaniu się, powiedział cicho lekarce o swoim problemie, ta nie ustąpiła. Jest przecież lekarzem, a pielęgniarki są doświadczone w szybkim usuwaniu tych niepożądanych żyjątek. Mają wprawne i zręczne rączki, do tego są naprawdę sympatycznymi, młodymi osóbkami. „Proszę się nie obawiać, nie zrobią krzywdy”.

Znajomy już chciał zrezygnować i wstrzymać do poniedziałku, ale dał się wreszcie przekonać, iż zabieg należy przeprowadzić jak najszybciej. Jedynie zażądał, aby przeprowadziła go tylko „pani doktor”, a nie pielęgniarki i to na osobności, bez asysty tychże pań.

Tyle wywalczył. Fakt, że wpierw nieopatrznie za głośno zaczął protestować, co spotkało się z zainteresowaniem siedzących w przychodni pacjentek. To normalne, każda kobieta ma w naturze współczucie dla cierpiącego bliźniego.

Zabieg trwał krótko i w ogóle go nie zabolało! Jedynie wyszedł trochę purpurowy na twarzy, ale to pewnie spowodowane było ulgą. Dlatego nie rozumiałem, dlaczego tak się opierał. Że mu krzywdę zrobią? Miejscowemu? Wszyscy się znali; przynajmniej z widzenia, jak to w małym miasteczku.

Przez pewien czas wszyscy w miasteczku byli dla niego wyjątkowo mili przy spotkaniu na ulicy – panie się uśmiechały, a panowie przymrużali oko. Tak że – zaczęło się nieprzyjemnie, a zakończyło całkiem, całkiem…

P.S. Jaka z tego rada? Uważajmy na kleszcze, a jak już się zdarzy, nie zwlekajmy z wizytą w przychodni. Nieważne, czy pomocy potrzebuje pan czy pani i kto ze „służby zdrowia” może nam pomóc. Współcześnie jest równość płci, a nasze zdrowie najważniejsze.

FELIETONY

| Zdzisław Brałkowski |

KLESZCZ

„Nadejszło wiekopomne lato”… Może nie wiekopomne, ale nadeszło i trwa. Do tego gorącość na zmianę z burzami. Jak burza, to i deszcze. Jak deszcze w upalne lato, to wszystko, co żywe, bucha witalnością, chce jak najwięcej się nachapać życia. Z roślinkami jest spokój, one żywią się słońcem i tym, co w ziemi. Natomiast z niektórymi, malutkimi żyjątkami, które potrafią się poruszać, to już, jak starsi ludzie powiadają, „inna para kaloszy”. Często się żywią naszym, ludzkim kosztem. Bez pytania o pozwoleństwo, bez zapłaty. Zwykłe pasożyty z nich, no!

Jednymi z takich miłych, a dla nas niemiłych żyjątek, są kleszcze. Tak, te malutkie stworzonka, które czyhają w lesie czy w trawie, aby niepostrzeżenie dostać się do życiodajnego płynu, znaczy krwi naszej serdecznej. Do tego takie z nich chytrusy, że wchodzą w miejsca, gdzie trudno je dostrzec i jeszcze neutralizują swędzonko, abyśmy ich nie wyczuli.

Może nasze współżycie z nimi byłoby w miarę znośne, gdyby nie choróbska, które potrafią przenosić. Do tego jeszcze te miejsca, gdzie się chowają przed wzrokiem mimowolnego karmiciela…

Miałem i ja z nimi do czynienia, mieli i krewni. Nie ominęło ta przyjemność i mojego znajomego, któremu… no właśnie.

Wlazł mu ten kleszcz i znalazł przytulne, cieplutkie i wilgotne schronienie w… jakby to neutralnie powiedzieć? W pewnym miejscu, przynależnym tylko osobom płci męskiej. Do tego schował się, cwaniak, pod elastyczną, rozciągliwą skórkę, gdzie miał w bród czerwonego nektaru do żłopania.

Znajomy zorientował się dopiero po pewnym czasie, kiedy wykonując zwykłą, wczesnoporanną czynność fizjologiczną, wyczuł pod palcami małe zgrubienie. Przeprowadził natychmiast, w sekundzie, dwie operacje – wpierw dynamiczną, następnie obserwacyjną.

W ich wyniku i wyciągniętych wniosków udał się bezzwłocznie i wyjątkowo szybko do miejscowego ośrodka zdrowia. Na szczęście miasteczko leżało w regionie, gdzie te miłe żyjątka występują nagminne i znane jest ich spoufalanie się z gatunkiem ludzkim, dzięki czemu pracownicy ośrodka mieli wieloletnią praktykę w rozprawianiu się z tymi niepożądanymi u człowieka „gośćmi”.

Mój znajomy trochę dziwnie się zachował, kiedy okazało się, że w przychodni dyżuruje jeden lekarz i dwie pielęgniarki. Nie zdziwił się tak nikłą obsadą w niedzielny poranek, ale tym, że lekarzem też była kobieta. Jakby kobieta nie mogła być lekarzem! Okazał się zwykłym, prostackim mizoginem do tego stopnia, że zażądał wezwania lekarza-mężczyzny. W niedzielę, z domu, w czasie wolnym!

Dyżurujący personel medyczny dał słuszny odpór temu nieuzasadnionemu żądaniu, gdyż natręt nie wyglądał na umierającego; przeciwnie, był nadmiernie pobudzony. Do tego nie chciał wyjawić powodu swojego dziwnego wymagania. Nie kłębił się też za nim tłum nagle przybyłych pacjentów, jak po jakimś zbiorowym wypadku. W poczekalni przychodni siedziało tylko kilka pań, ale one przybyły już wcześniej.

Kiedy po dłuższym, wzajemnym przekonywaniu się, powiedział cicho lekarce o swoim problemie, ta nie ustąpiła. Jest przecież lekarzem, a pielęgniarki są doświadczone w szybkim usuwaniu tych niepożądanych żyjątek. Mają wprawne i zręczne rączki, do tego są naprawdę sympatycznymi, młodymi osóbkami. „Proszę się nie obawiać, nie zrobią krzywdy”.

Znajomy już chciał zrezygnować i wstrzymać do poniedziałku, ale dał się wreszcie przekonać, iż zabieg należy przeprowadzić jak najszybciej. Jedynie zażądał, aby przeprowadziła go tylko „pani doktor”, a nie pielęgniarki i to na osobności, bez asysty tychże pań.

Tyle wywalczył. Fakt, że wpierw nieopatrznie za głośno zaczął protestować, co spotkało się z zainteresowaniem siedzących w przychodni pacjentek. To normalne, każda kobieta ma w naturze współczucie dla cierpiącego bliźniego.

Zabieg trwał krótko i w ogóle go nie zabolało! Jedynie wyszedł trochę purpurowy na twarzy, ale to pewnie spowodowane było ulgą. Dlatego nie rozumiałem, dlaczego tak się opierał. Że mu krzywdę zrobią? Miejscowemu? Wszyscy się znali; przynajmniej z widzenia, jak to w małym miasteczku.

Przez pewien czas wszyscy w miasteczku byli dla niego wyjątkowo mili przy spotkaniu na ulicy – panie się uśmiechały, a panowie przymrużali oko. Tak że – zaczęło się nieprzyjemnie, a zakończyło całkiem, całkiem…

P.S. Jaka z tego rada? Uważajmy na kleszcze, a jak już się zdarzy, nie zwlekajmy z wizytą w przychodni. Nieważne, czy pomocy potrzebuje pan czy pani i kto ze „służby zdrowia” może nam pomóc. Współcześnie jest równość płci, a nasze zdrowie najważniejsze.

Poznajmy się!

Tym chemy Cię zainteresować