
„Nie wiem, co jest kluczem do sukcesu, ale kluczem do klęski jest chcieć zadowolić wszystkich. ”
| Bill Cosby |
Po polsku zjawisko, o którym mowa w tytule określić można mianem „człowiek-zadowalacz”.
Choć w przestrzeni funkcjonuje przede wszystkim anglojęzyczne określenie zjawiska nie jest to coś obcego naszej kulturze. Mam wrażenie, że od lat jest ono obecne również w Polsce tyle, że traktowane było bardziej w kwestii jakiegoś standardu, czasem czegoś pożądanego a nie czegoś co nam nie służy i należałoby tym się zajmować.
Oficjalnie w psychologii, jak również w innych dziedzinach naukowych, termin ten nie funkcjonuje, jednak coraz częściej jest on używany do opisu strategii działania niektórych osób polegającej na silnej tendencji do zadowalania innych osób, często własnym kosztem.
Osoby takie zużywają znaczną część swojej energii po to aby było miło wszystkim dookoła, aby wszyscy byli zadowoleni, czuli się zaopiekowani. „Misją życiową” takich osób jest ułatwianie życia innym ludziom znajdującym się w ich otoczeniu. Dostosowują to co i w jaki sposób robią, mówią do oczekiwań, potrzeb innych. Często osoby nawet nie potrzebują werbalizować swoich oczekiwań, „człowiek-zadowalacz” jest świetny również w ich odgadywaniu, przewidywaniu.
Potrzeby osób w otoczeniu są zawsze dużo ważniejsze niż potrzeby „człowieka-zadowalacza”. Osoby z tendencją do zadowalania innych mają ogromne trudności z poczuciem i stawianiem własnych granic, zrobią wszystko aby unikać konfliktów, uzyskać akceptację, sympatię otoczenia. Stale poszukują aprobaty, uznania ze strony otoczenia. Warunkują swoją samoocenę, poczucie własnej wartości od zadowolenia innych, od reakcji otoczenia.
Choć do kategorii „people-pleaser” zalicza się więcej kobiet,
zjawisko to jednak dotyczy również mężczyzn.
Wpływ na tę różnicę prawdopodobnie ma w dużym stopniu proces socjalizacji, wychowywania. To kobiety przygotowuje się do roli opiekunek, osób dbających o atmosferę, samopoczucie innych osób.
Od kobiet oczekiwana jest łagodność, delikatność, łagodzenie konfliktów. Poza tym, niestety nadal, kulturowo dziewczynki nie mają przyzwolenia do okazywania złości a jest to emocja, która informuje nas o tym, że właśnie ktoś przekroczył naszą granicę. Nie mogę odczuwać złości? Nie mogę więc poczuć swoich granic i zadbać o nie.
Stopień dostępności emocjonalnej rodziców
w okresie dorastania może mieć również wpływ na wykształcenie się u danej osoby tendencji do dostosowywania się do innych. Rodzic, który z różnych przyczyn, nie jest w stanie zaspokoić potrzeb emocjonalnych dziecka jawi się w jego oczach jako obiekt niedostępny, zdystansowany, chłodny. Dystans ten, dziecko tłumaczy sobie w sposób, który pozwala mu przetrwać tj. bierze winę na siebie, ma poczucie, że jest nie wystarczające, że musi zasłużyć na akceptację rodzica.
Dzieci w sposób błyskawiczny i automatyczny uczą się wyczuwać potrzeby, oczekiwania rodziców i starają się im sprostać. Oczywiście sprostanie im nie jest możliwe jednak dzieci tego nie wiedzą – odczuwają to jako potwierdzenie własnej niedoskonałości, mają poczucie, że znowu zawiodły rodzica. Jeśli dziecko ma poczucie braku akceptacji (takiego jakim jest) ze strony rodziców
i czuje, że musi na nią zapracować, z czasem w sposób automatyczny, przenosi to przekonanie na innych ludzi z otoczenia. Kontynuuje tę strategię na przestrzeni dalszego życia.
„Człowiek-zadowalacz” nie umie powiedzieć nie,
nie potrafi odmawiać. Osoby takie działają często wbrew sobie,
pomimo ogromnego przeciążenia, zmęczenia, nawału swoich własnych obowiązków.
Są w stanie zrobić wszystko za cenę pozytywnej oceny ze strony otoczenia.
Po czym możemy poznać „people-pleasera”?
Asertywność jest mu obca; nie czuje a tym samym nie dba o swoje granice; stale przeprasza (czasem nawet jeśli nie zawinił); ma silną potrzebę pomagania-ratowania innych osób; ma ogromną trudność z wyrażeniem swojego zdania, odmówieniem czyjejś prośbie; odczuwa wysoki poziom lęku przy najmniejszej oznace rozczarowania, dyskomfortu, złości ze strony innej osoby; zadręcza się zastanawianiem co inne osoby o nim myślą. Osoba taka ma silne poczucie odpowiedzialności za emocje innych osób, za wszelką cenę unika konfliktów i szybko podejmuje działania gdy w pobliżu dochodzi do konfrontacji. Zwykle taka osoba ma istotny problem w funkcjonowaniu w większej grupie osób. „People-pleaser” często swoje zachowanie dostosowuje do zachowania innych osób, nawet gdy zostanie zraniony nie da po sobie nic poznać, ponieważ zwrócenie komuś uwagi przywołuje natychmiast obawę przed sprawieniem osobie przykrości a to jest coś z czym sobie kompletnie nie radzi.
Do czego w dłuższym okresie czasu prowadzi funkcjonowanie w trybie zadowalacza?
Choć „człowiek-zadowalacz” robi to co robi aby poczuć się lepiej, niestety tak się nie dzieje, jest wręcz przeciwnie w dłuższej perspektywie czasu. Pomimo tego, że podejmuje swoje działania aby zadowolić wszystkich innych nie jest w stanie tego zrobić, nikt nie jest w stanie. Działanie w trybie zadowalania innych destrukcyjnie wpływa na samoocenę, poczucie własnej wartości. Dochodzi do nasilenia lęku przed odrzuceniem, brakiem akceptacji. Rośnie frustracja związana z poczuciem braku zrozumienia ze strony innych osób, poczuciem krzywdy, byciem wykorzystywanym, przeciążonym. Osoby takie mają większą predyspozycję do doświadczania zaburzeń i chorób psychicznych oraz odczuwania cierpienia związanego z objawami somatycznymi.
Oczywiście w byciu życzliwym, uprzejmym i chętnym do udzielania pomocy nie ma absolutnie nic złego. Empatia, okazywanie zrozumienia, zauważanie potrzeb innych osób jest w porządku.
Problem pojawia się gdy poziom tych zachowań osiąga skrajny poziom
i odbywa się kosztem deprywacji własnych potrzeb.
Jeśli nasze działania prospołeczne motywowane są przede wszystkim lękiem przed brakiem akceptacji, odrzuceniem, silną potrzebą uzyskania pozytywnej oceny nie jest to zjawisko zdrowe. W dłuższej perspektywie może to prowadzić do poważnych konsekwencji w obszarze zdrowia psychicznego i fizycznego.
W życiu własnym życiem, w zauważaniu własnych potrzeb i dbaniu o ich zaspokojenie,
w stawianiu granic nie ma nic złego – to jest podstawa zdrowego życia, budowania własnego dobrostanu. Prawda jest taka, że dbając o siebie, swoje potrzeby mamy szansę dać innym to co
w nas najlepsze.