Kiedy rano znajduję grosik na ulicy, myślę…czy to na szczęście? …czy to będzie udany dzień ??
Sporo myśli przewija mi się przez głowę … to musi być udany dzień! Tego dnia zaplanowałam wyjście z aparatem na Węgrowo. Lubię tam spacerować. Z samego rana w tej okolicy jest cisza i spokój, tylko słychać śpiew skowronków unoszących się nad uprawami.
Zegarek pokazuje godzinę 5.10. Wychodzę z domu. W plecaku to, co najważniejsze …woda, kanapki i aparat.
Na ulicy totalna cisza, tylko autobus linii nr 3 zatrzymuje się na przystanku. Niebo koloru błękitnego zwiastuje piękny i pogodny dzień… i tylko ja, …księżyc jeszcze na niebie … i pan kierowca z trójki. No ale ktoś musi pracować …nawet w weekend, aby ktoś inny mógł odpoczywać.
Słońce już od godziny na niebie uśmiecha się promiennie i tworzy niesamowite pejzaże na polanie w połączeniu z resztkami wody po nocnym deszczu. Młode sójki hałasują na drodze, wróble ćwierkają w niebogłosy, w oddali na polu bocian szuka śniadania dla swoich dzieci. Młode siedzą jeszcze w gnieździe pod nadzorem jednego z rodziców. W miejscowości Gać bociany to stali rezydenci, którzy wracają co roku po zimie w to miejsce, aby wydać na świat kolejne pokolenie. W gnieździe chyba są dwa osobniki. Przynajmniej dwa było widać z ulicy. No nic …idę dalej i nie przeszkadzam bocianiej rodzince. W oddali na polu biegnie kozioł sarny. Ciekawe dokąd mu tak spieszno. Idąc tak wzdłuż ulicy najbardziej słychać poranne ptasie radio. Z rana to prawdziwy ptasi koncert. Kukułka „kuka” na samym czubku drzewa. Ledwo ją wyśledziłam po dźwiękach. Coś pięknego, ale szkoda , że daleko ode mnie. Stoję tak dłuższą chwilę i nasłuchuję „kuku kuku” i to „kukanie” odprowadza mnie aż do Węgrowa, po czym milknie. Mamy dopiero początek lata, a maki już po mału przekwitają. Jakoś w tym roku ta przyroda trochę za szybko ruszyła. No ale cóż …przyroda rządzi się swoimi prawami. Na drodze ślimak czeka aż mu zrobię fotkę. No dobra…próbujemy i z nosem przy ziemi pstrykam mu kilka ujęć. Patrząc w obiektyw, widzę kątem oka, że coś na ulicy przechodzi. Podnoszę głowę, a tam dwa młode lisy urządzają harce na środku jezdni, po czym wyczuwając ludzkiego intruza czmychają w pole kukurydzy.
Na polach na Węgrowie cisza i spokój. Jednak po śladach widać, że w nocy sporo zwierzyny przechadza się tymi drogami . Tropów sporo: lisa, borsuka, danieli. Nawet chyba wilk pozostawił swój odcisk w ślad za danielem. Sarna wyszła z przekwitniętego rzepaku i wystraszona moją osobą uciekła. Przez całą drogę towarzyszą mi śpiewy skowronków, zięby i potrzeszcza czy gąsiorka. I kiedy tak spaceruję, to mam wrażenie, że te ptaki ze mną idą. Ich śpiew jest ze mną przez całą moją wyprawę. Lubię tak wychodzić skoro świt i wracać koło południa do domu. Tego dnia było upalne słońce, więc i zwierzyna się pochowała. Zapewne odpoczywały w cieniu. Jednak dzień zaliczam do udanych. Nie ma nic piękniejszego jak poranna cisza i ja.
Wracając w kierunku domu spotyka mnie miła sytuacja. W obecnych czasach, gdzie wszystkim spieszno, rzadko już dostrzec dobro wynikające ze strony obcego nam człowieka. Każdy zapatrzony w swoje sprawy, dąży do realizacji swoich celów i nie zauważa innych obok siebie. Zatrzymuje się samochód. Przesympatyczni państwo zagadują mnie przez okno samochodu, pytają co fotografuję i czy udane było dziś wyjście. Zamieniliśmy kilka zdań, po czym proponują, że mnie podwiozą do domu …jakie to było miłe. Pewnie widzieli zmęczenie na mojej twarzy, ale ja zawsze zadowolona wracam do domu, bo co zobaczyłam i usłyszałam w terenie …to moje. Podziękowałam i kroczę w kierunku domu dalej. Żadna fotografia nie odda tych emocji i szczęścia spotkania dzikiej zwierzyny.
Obiektyw staje się oknem na świat, ale to, co pozostaje nam w sercu jest najcenniejsze, nawet śmiało napiszę – bezcenne.
Po raz kolejny zapraszam Was do mojego świata, gdzie zwiedzam okolicę z aparatem w ręku i podziwiam przyrodę, grudziądzkie okolice.
Magdalena Hausman
Grudziądz Miasto Otwarte …miasto otwarte na ludzi, z nami będziesz na bieżąco …Co? Gdzie? Kiedy ?