Magda Hausman: Andrzej, kim jesteś? maratończykiem, ultramaratończykiem, vlogerem…
Andrzej Markuszewski: Grudziądzaninem z krwi i kości, pasjonatem długich dystansów.
M.H.: co było przed bieganiem?
A.M.: Przed bieganiem było trochę sztuk walki, a przed sztukami obżarstwo, picie piwa.
M.H.: Co skłoniło Cię do (jak ja to nazywam) „przerabiania kilometrów na pomoc charytatywną”?
A.M.: Tak naprawdę sam nie wiem jak to się stało, bo przy pierwszej akcji charytatywnej to było coś takiego jak impuls. Obudziłem się rano i stwierdziłem, że skoro ktoś tam potrzebuje pomocy, to jedyne co mogę zrobić, to pomóc przez zbiórkę. A żeby pomóc przez zbiórkę, to trzeba to nagłośnić. A jako, że wtedy już trochę biegałem, to stwierdziłem, że może coś zrobić poprzez bieganie, jakieś ekstramalne wyzwanie, spróbować pomóc. Wówczas narodziła się pierwsza akcja.
M.H.: nie bałeś się, że taka akcja może okazać się porażką?
A.M.: Ja się nigdy nie boję porażek, dlatego zawsze ryzykuję różne rzeczy.
M.H.: rok 2021 pomoc dla Tymka Kujawy – skąd pomysł, aby pomóc Tymkowi?
A.M.: Tymek to syn znajomych, usłyszałem, że potrzebuje pomocy i stwierdziłem – pomożemy i zbierzemy jakieś pieniądze dla niego. Wówczas ta pomoc była bardzo spontaniczna, dzisiaj zrobiłbym to zupełnie inaczej, z większą pompą. Wówczas było to mało skuteczne, aczkolwiek dało naukę do następnych akcji.
M.H.: zebrałes jakieś pieniądze?
A.M.: Tak, zebraliśmy tylko parę stówek, ale teraz z perspektywy czasu uważam, że mogłem bardziej pomóc. Jednak każda akcja, to jakaś nauka na kolejną i wówczas można to lepiej wykorzystać. Wiem, że ta ilość zebranych pieniędzy była sporą sumą dla Tymka rodziców, więc można to uznać za sukces.
M.H.: kolejna pomoc, pomoc dla Kingi.
A.M.: Tak, Kinga była chora na białaczkę i w Grudziądzu była już nagłośniona pomoc dla niej, ale nie dawało mi to spokoju i stwierdziłem, że zrobię dla niej jakąś akcję.
Pomyślałem, że nigdy nie robiłem czegoś takiego, aby biegać 12 h nieustannie. W tamtym okresie było to dla mnie dużym wyzwaniem i stwierdziłem, że może to spowoduje nagłośnienie akcji i w jakiś sposób uda się zebrać pieniądze. Wtedy pierwszy raz założyłem zbiórkę, czyli skarbonkę na zrzutce, która była już zorganizowana przez rodziców Kingi. Dałem krótką informację, że będę biegał 12h i to przyciągnęło ludzi. Każdy mógł się do mnie przyłączyć biegając i wpłacając pieniądze. Wiem, że pieniądze wpłacano z całej Polski. Przy tej akcji udało sie uzbierać więcej pieniędzy niż przy poprzedniej. Do biegania przyłączyło się sporo osób, nawet osoby nie związane z bieganiem. Takim przykładem jest Miłosz Rzepka, który przyszedł na chwilę, chciał pobiegać godzinę, pózniej stwierdził, że pobiega ze mną drugą godzinę. I jak stwierdził, że przebiegł ze mną półmaraton, to może przebiec maraton, no i tak został ze mną do samego końca. Przebiegł 80 km. Czyli tak naprawdę, to on dokonał większego wyczynu niż ja, ale co za tym idzie, dzięki jego pomocy akcja była bardziej nagłośniona, ludzie przez kolejne kilka dni wpłacali pieniądze. Te 12 h biegania, wówczas było dla mnie ogromnym wyzwaniem i nie sądziłem, że można tak biegać i wybiegać 80 km. To był wówczas największy przebiegnięty przeze mnie dystans.
M.H.: kolejna akcja to grudzień 2021 rok – akcja dla Kresowiaczka. Skąd pomoc dla Kresowian i pomysł biegania za czekolady.
A.M.: To nie była moja pierwsza pomoc dla Kresowiaczka. Grudziądzka koordynatorka akcji, Agnieszka Chochliuk, zbierała już dary dla Kresowian. Wtedy zbierano rózne fanty, rzeczy. Wiedziałem, że już wtedy były zbierane czekolady przez grudziądzkich sportowców za trenigni. Jestem trenerem personalnym i w tamtym okresie trochę działałem sportowo, też uzbierałem drobną iloś czekolad za trening. To były jakby takie licytacje. I pierwsza taka większa moja akcja „za czekolady” to też był impuls. Rano zacząłem się zastanawiać jak podziękować za uzbierane czekolady. Na początku wymyśliłem, że przebiegnę 100 metrów za każdą czekoladę. Jednak Karolina mówi, że 100 metrów to za mało, więc stwierdziłem, że wybiegam 250 metrów za jedną czekoladę. Zebraliśmy wówczas ok 830 czekolad i okazało się, że wyszło 214 km. No i trzeba było ustalić datę wybiegania tych kilometów. Ustaliłem datę, ale złapała mnie kontuzja, musiałem termin odwołać. Sporo osób pisało, że skoro raz odwołał akcję, to już kombinuje i pewnie tego nie przebiegnie.
Wówczas postanowiłem, że nikomu nie powiem kiedy zrealizuję ten bieg. Wymyśliłem sobie ekstremalną, na tamten czas trasę, aby przebiec te 214 km. Wyszukiwałem miasto skąd mógłbym przybiec do Grudziądza. Z Warszawy było za daleko, z Olsztyna bardzo trudna trasa, znad morza również trudna trasa. W tamtym czasie lubiełm biegac po asfalcie. Okazało się, że z Poznania da się przybiec i mniej więcej pokonam 214 km. Wtedy to nie było dla mnie bezpieczne, bo nie wiedziałem „z czym to się je tak naprawdę”. Kilka dni zajęło mi wyszukanie odpowiedniej trasy. Musiałem logistycznie wszystko ustalić. W trakcie biegu okazało się nie raz, że na mapie trasa była, a w rzeczywistości były znaki, że droga zamknięta. Będąc na trasie wiedziałem, że przez takie przeszkody będę musiał nadrobić kilometry. Akcja przebiegnięcia z Poznania do Grudziądza trwała 3 dni. W nocy miałem noclegi na trasie, zasponsorowane bądź zorganizowane przez znajomych. Pierwszy nocleg miałem w Gnieźnie, kolejny w Inowrocławiu. Następnie dobiegłem do Torunia, później do Chełmży. Od Chełmży biegli ze mną razem znajomi, Przemek, Karolina. Meta okazała się 8 km przed Grudziądzem.
M.H.: kolejna zbiórka – zbieranie jajek z niespodzianką, a za jajka robiłeś ćwiczenie „padnij – powstań”. Gdy oglądałam filmik z tej akcji, to aż mi tchu brakowało. Czemu tym razem nie bieganie tylko ćwiczenie „padnij – powstań”?
A.M.: Wyszło tylko 800 „padnij – powstań” , tylko bo wcześniej potrafiłem robić tysiąc takich powtórzeń. A czemu „padnij – powstań” ? – żeby było trudno. Przysiady czy pompki robi każdy. Jedno z najtrudniejszych ćwiczeń ogólnorozwojowych to jest właśnie „padnij – powstań”, bo tu angażujemy całe ciało. Podczas zbierania jajek, sądziłem, że uzbieram ich z 200-300 sztuk. Okazało się, że znów się przeliczyłem, że „tak mnie ludzie nie lubią” i zebrałem ponad 800 jajek.
M.H.: wrzesień 2022- akcja dla Kacpra, zbieranie nakrętek, zrzutka pieniędzy i bieganie aż 24 h. Kacper jest sparaliżowany od dziecka i porusza się na wózku inwalidzkim.
A.M.: Kacpra poznałem na Parkrun’nie, jego zawziętość, jego walkę o każdy kilometr i wtedy zgłosiliśmy się do rodziców Kacpra. Byli w wielkim szoku. Sami nie wiedzieli, czy chcą zbierać pieniądze, bo są skromnymi ludźmi, radzą sobie, przynależą do fundacji, zbierają nakrętki. Ja zaproponowałem, aby założyli zrzutkę, a my będziemy zbierać nakrętki, Kacper zbierał wówczas na wyjazd na turnus rehabilitacyjny. Korków uzbierało się prawie pół tony. Miało być tak, że ja biegam 24h a ludzie wpłacają po 24 zł. Bardzo dużo firm odezwało się do mnie, aby mi pomóc w akcji. Na zbiórce pojawił się też prezydent Grudziądza pan Maciej Glamowski. Zacząłem biegać o 9 rano w piątek, po to, żeby skończyć na Parkrun’nie w sobotę razem z uczestnikami biegu. Jednak jak przyszła noc, okazało się, że to wcale nie jest takie łatwe. Ani minuty nie przebiegłem sam. Ani minuty nie byłem sam na trasie. Cały czas ktoś ze mną był. Nie udało się uzbierać zakładanej kwoty, która była potrzebna na wyjazd na turnus, jednak rodzice Kacpra dołożyli brakujące pieniądze i Kacper wyjechał na rehabilitację.
M.H.: kolejna akcja – żelki, bieg za żelki.
A.M.: Tak, bieg za żelki dla Kresowian. Były zbierane już czekolady, to teraz może żelki. Musiałem się zastanowić jak „przerobic” żelki na kilometry. Przeliczyłem, że jeden kilogram żelków, to będzie jeden kilometr biegu. Nie myślałem, że tak dużo zbierzemy. Udało się uzbierać 130 kg żelków. Wówczas na posterunku stanął Michał Banaszewski. Przy każdej akcji pomaga mi i dlatego nazywam go „tatą”, zawsze się mną opiekuje. Pilnuje mnie abym nie przyszpieszał, abym nie potknął się o korzenie. Michał wówczas stwierdził, że przebiegnie ze mną te 130 km. No i znowu zaczęło się szukanie skąd wybiec, aby te 130 km pokonać w stronę Grudziądza. Zastanawiałem się aby wybiec z molo w Sopocie, spod dworca, jednak to zawsze nie było te 130km. No i wpadłem na pomysł,aby wybiec spod Stoczni Gdańskiej. Idealnie wychodziło 128 km. Wybiegamy tak, jak ustaliliśmy i docierany bezpiecznie do Grudziądza, Były pewne problemy na trasie w nocy, ale powiedzieliśmy sobie, że co się działo w nocy to „nasze” i nie będę o tym opowiadał. To był najtrudniejszy mój, jak i Michała bieg. To był bardzo trudny bieg.
Trasa okazała się mega wymagająca. W dzień było 28 stopni, a w nocy koło 1 stopnia. To spowodowało mega trudności. Ale cało dotarliśmy do Grudziądza.
M.H.: święta Bożego Narodzenia i akcja zbiórki czekolad.
A.M.: Tak, zbiórka czekolad dla dzieci z Kresów. Zbiórka przeszła moje oczekiwania. Ludzie przysyłali czekolady spoza Grudziądza. Z Trójmiasta ultramaratończyk Jacek zebrał ogrom czekolad. Autor książki „Umysł Ultrasa” Gapa z Piły zaczął zbierać. Mnóstwo ludzi z Grudziądza dostarczało mi czekolady. Zebraliśmy 3267 czekolad. To nam dało 819 km. Mnie to zmiażdżyło psychicznie, mówiłem, że nie dam rady i tak zacząłem zapraszać ludzi do wspólnego biegania. Wymyśliłem, że będziemy biegać 3 dni i noce. W dzień po trasie Parkrun w lesie, a w nocy po trasie średnicowej, aby światła oświetlały nam drogę. Dużo pomogli sponsorzy, znajomi. Przyszło tak dużo ludzi, że my nie musielibyśmy biegać z Michałem. Pierwszego dnia do godziny 21 mieliśmy 46 wyników.Pierwszego dnia wspólnymi siłami wybiegaliśmy ponad 600 km, kolejnego dnia 840 km, w piątek ponad 500 km. W sumie wspólnymi siłami wybiegaliśmy 2.500 km. Nie spodziewałem się takiej ilości kilometrów. Bałem się o to, czy w ogóle uda nam się zrealizować plan.
Ludzie całą noc wpisywali się w księgę gości. My spaliśmy w kamperze, a ludzie biegali. Niesamowite. Ilość ludzi była niesamowita.
M.H.: 20 październik 2024 rok – nowe plany… więc co planujesz?
A.M.: Wstępna data, spontanicznie podana. Planujemy absolutny rekord zbiórki czekolad. Planuję to zrobic zupełnie inaczej niż dotychczas. Robimy bieg za wpisowe w formie czekolad. Prawdopodobnie zrobimy minimum 10 czekolad, przychodzisz, płacisz czekoladami i biegniesz. Bieg główny będzie na 5 km, po trasie Parkrun, ale mam zamysł, aby trasę otworzyć już o 6 rano i kto chce, to będzie mógł robić jakiś ultramaraton. I co najważniejsze … wpisowym będą czekolady. No i akcja będzie dla dzieci z Kresów. Jak byłem pakować paczki dla Kresowian, to było to niesamowite przeżycie. Mam kilka kolejnych pomysłów. W wakacje planuję zorganizować jakieś wspólne bieganie, znowu będziemy chcieli pomóc. Skoro ludzie są chętni do pomocy, to ja gdybym mógł, to bym co miesiąc biegał.
M.H.: powiedz nam jeszcze o sobie, Wiem, że jeżdzisz do innych miast i nagrywasz biegi.
A.M.: Tak, to stało się moją psają. Na początku zacząłem nagrywać filmiki i uważałem, że zaczęło mi to fajnie wychodzić. Jak zauważyłem, że ludziom zaczęło się to podobać, narodziła się druga pasja, a pasja przerodziła się w pracę. Poprzez pasję do nagrywania dostałem pracę w obecnej firmie. Praca moja związana jest z nagrywaniem, filmowaniem, montażem. Stałem się tak trochę montażowym pracoholikiem, myślę ciągle montażu, o filmowaniu.
M.H.: jesteś samoukiem czy korzystałeś z jakiś kursów?
A.M.: Tak, jestem samoukiem. Jak zacząłem oglądać filmik instruktażowe o nagrywaniu, to okazało się , że wiem więcej. To takie nieskromne, ale sam nauczyłem się wszystkiego. Mogę się pochwalić, że niektóre moje filmy mają po 200 – 300 tysięcy wyświetleń na youtub’ie. Uważam, że pomaganie jest fajne, mimo tego, że jak robisz jakąś akcję charytatywną, to masz zawsze tyle samo zwolenników, co przeciwników. Zawsze pojawią się ludzie sympatyzujący z Tobą, a z drugiej strony osoby, które uważają, że robię to wszystko aby wypromować się w internecie.
M.H.: życzę Ci kolejnych udanych akcji charytatywnych i dziękuję za tak obszerną relację z pomagania…bo warto pomagać.
Zapraszam na relację z Biegu za czekolady na kanale BIEGNIE:
KLIKNIJ TUTAJ