Czego może nauczyć nas przyroda i jej obserwacja? Wiosna to idealna okazja, aby poświęcić przyrodzie więcej czasu.
Czy zastanawialiście się kiedyś, co nam daje przyroda … zwierzęta …ptaki ? Czy one nas czegoś uczą? Hmm Ciekawa jestem Waszych odpowiedzi. Moja odpowiedź brzmi: tak, uczą. Mnie nauczyły cierpliwości i sztuki obserwacji otaczającego nas świata. Kiedyś, gdy spacerowałam przez las, słyszałam śpiew ptaków, śpiew koników polnych, szelest liści, ale nigdy nie zatrzymałam się, aby zastanowić, co mają mi do powiedzenia. Teraz kiedy od kilku lat sporo czasu spędzam z aparatem fotograficznym w lesie i przechadzam się przez leśne ścieżki, jestem z siebie dumna. A wiecie czemu?? Bo potrafię zrozumieć przyrodę… Czemu nagle dzięcioły czy sójki zaczynają głośno „wrzeszczeć”, czemu jeleniowate „szczekają” na mnie…takich przykładów można by wymieniać i wymieniać.
Ostatnią z moich obserwacji była budka lęgowa. Kiedy przechodząc bardzo uczęszczaną alejką w lesie, nagle usłyszałam „popiskiwanie”, takie ptasie „popiskiwanie”, nie mogłam przejść obojętnie. Jeszcze dobre parę lat temu przeszłabym koło budki, nie zwracając uwagi, czy tam coś w środku jest i jakie ona ma znaczenie w lesie. Zatrzymałam się i nasłuchuję…to był pisk malutkich ptaszków wydobywający się z budki. W ludzkim języku oznaczało to jedno: „jeść !!! my chcemy jeść!!”. W mojej głowie nastąpiła „burza myśli”…jakiego ptaka to budka? Czy uda mi się je zobaczyć? Gdzie się schować, aby je poobserwować i przy okazji nie zostać żywcem zjedzona przez komary ? Hmm Nagle usłyszałam głośny „lament” dorosłych ptaszków i niecierpliwe latanie dwójki rodziców wokół budki. Nadal nie wiedziałam co to za ptaki. Domyśliłam się tylko jednego …musi to być coś małego, bo otwór do budki jest bardzo mały. Odsunęłam się kilka metrów w głąb lasu, schowałam za drzewo tak, aby nadal obserwować otwór. No i wreszcie, gdy ludzki intruz, czyli ja, był w bezpiecznej odległości, ptasi rodzice po kolei zaczęli karmić maluszki. Okazało się, że budka należy do państwa sikorek modraszek. WOW uwielbiam modraszki, są takie słodkie i kolorowe. I tak jedno popołudnie zleciało mi na obserwacji jak to mama „modrasia” na zmianę z tatą „modraszkiem” wlatują i wylatują z budki. To była niesamowita obserwacja, jak raz to z zielonym robaczkiem, a raz z pająkiem w dzióbku rodzice wlatują do budki. A najbardziej niesamowite jest to, że wylatując z budki, rodzic zabiera odchody swoich dzieci i wyrzuca daleko od budki. Mądre stworzenia, prawda?
Już w drodze powrotnej do domu obmyślałam plan na kolejny dzień, o której przyjść, aby nie przegapić wylotu podlotów z budki i czy kolejny dzień nie będzie zbyt wczesnym dniem, a może to już będzie po wszystkim?? To było moje marzenie … uchwycić moment wylotu maluszków. I tu mogę śmiało i z dumą napisać – jestem szczęściarą!!! Taaaak, szczęściara ze mnie. Zniecierpliwiona i pełna obaw (czy zastanę „modrasią” rodzinkę w domku?) kolejnego dnia, z samego rana ruszyłam w odwiedziny. Rozstawiłam statyw, aparat, szczelnie zakryłam się kurtką, bo komary chciały mnie żywcem zjeść i obserwuję. Rodzice rzadziej tego dnia wlatywały do budki, z której dalej wydobywa się pisk. Myślę sobie … jeszcze są w środku, nie wyleciały. I gdy jeden z rodziców podlatuje do budki, siada na górze, nie wlatuje. Hmm zastanawiające, pewnie wystraszył się mnie i obserwuje. No nic …czekam cierpliwie dalej. I nagle jakież było moje przerażenie, gdy jeden maluch zaczyna coraz bardziej wychylać się z budki. Uruchomił mi się instynkt rodzicielski i przerażona mówię pod nosem „nieee, uważaj, bo wypadniesz!!!”. Z mojej strony, to był odruch bezwarunkowy …tak myślę, bo to trwało kilka sekund i fruuuuu poleciał pierwszy podlot. Niepozornie machał skrzydełkami, delikatnie spadając, po czym z pełną siłą poleciał na drzewo!!! A ja??? Aż wstrzymałam oddech … bo to było coś pięknego. Udało mi się zrobić kilka fotek, ale ręce drżały z emocji. Nie minęło kilka minut, patrzę, a kolejny wychyla się z budki i wtedy już z takim ludzkim przekonaniem mówię do niego (tzn. do siebie pod nosem) „noooo, dawaj, leć!!”. I poleciał. Coś pięknego. I tak kolejne trzy podloty wzbiły się na sąsiednie drzewa. Ehhh, co to były za emocje. W sumie z budki wyleciało 5 podlotów sikorki modraszki. A ja ?… ze spokojem i dumna z moich obserwacji spakowałam się i wróciłam do domu. Nie chciałam rodzince sikorek przeszkadzać, bo teraz maluszki nadal będą karmione przez rodziców, ale już poza budką. Powodzenia maluszki i dziękuję, że mogłam zaobserwować tak ważny w waszym życiu moment. Minie pozostały zdjęcia, którymi się z Wami dzielę i historia z kilku dni życia „państwa modraszek”, którą będę pamiętać.
To jest tylko maleńka cząstka tego, co może dać nam przyroda i jej obserwacja. Ale ja jestem z niej dumna, bo moja pasja, jaką jest obserwacja przyrody i fotografowanie jej, nauczyła mnie wielu cennych rzeczy. Najbardziej cierpliwości.
A Ciebie spotkało coś ciekawego i niesamowitego w lesie, na spacerze bądź gdzieś nad wodą?? Podziel się z nami swoją historią, a my ją opublikujemy na portalu.
Grudziądz Miasto Otwarte to portal dla wszystkich. Tu przeczytasz o różnych wydarzeniach odbywających się w Grudziądzu. Tu możesz podzielić się z nami swoją pasją, zamiłowaniami czy napisanym wierszem.
Autor: Magdalena Hausman