Skonaktuj się z nami    kontakt@grudziadzmiastootwarte.pl
Witamy na portalu GrudziadzMiastoOtwarte.pl. Miłego dnia!

Twory słowne – fragment książki pt.: „Do ostatniej kropli krwi.” Moniki Cieluch.

GRUDZIĄDZKA ODSŁONA

prezentuje fragment książki

Do ostatniej kropli krwi.

| Monika Cieluch |

Zapraszamy do poznania fragmentu książki.

Dowiedz się, czy łącząca namiętność głównych bohaterów wystarczy,
by wspólna przyszłość miała szanse trwać?
Podziemia mają swoje prawa.

   (…)

Obudziło go delikatne szturchnięcie i cichy głos, mówiący gdzieś ponad nim. Podniósł głowę czując niemiłosierny ból w karku, i spojrzał na Michała.

̶ Siema, bro… – wyszeptał spierzchniętymi ustami młody i w geście przywitania nieznacznie uniósł palec prawej ręki.

Leo spostrzegł, że Michał wyglądał dzisiaj dużo gorzej. Zbity łuk brwiowy napuchł tak bardzo, że przesłaniał mu teraz lewe oko, warga przybrała siny kolor, a liczne otarcia nabiegły krwią. Mimo to Leo uśmiechnął się lekko i kręcąc głową, spytał:

̶  Coś ty najlepszego zrobił? Miałeś po zajęciach dodatkowych wracać prosto do domu.

̶ Taki był plan, ale pojawili się ci goście i wszystko się skomplikowało. – Jego głos był ochrypły i wyraźnie umęczony.

̶  Jacy goście? – spytał Leo przez zaciśnięte zęby i nerwowo poruszył się na krześle.

̶ Mówili, że są twoimi kumplami i że mam ci przypomnieć o twoich zobowiązaniach. Odpowiedziałem, żeby się odczepili, a potem rozpętało się piekło. Bro… z jednym bym sobie poradził, ale z trójką było trochę trudniej. – Michał cicho parsknął pod nosem i skrzywił się, gdy jego ciało przeszył ból.

̶  Nie mogłeś po prostu przytaknąć grzecznie swoim głupim łbem i zadzwonić do mnie? Musiałeś wpakować się w takie gówno?

̶  Chciałem pomóc. Ty też zawsze o mnie walczyłeś gdy stary no wiesz… – Michał uciekł spojrzeniem w bok.

̶  Walczyłem,, bo chciałem żebyś żył a teraz ty narażasz się z taką lekkomyślnością.

̶  Leo, oni i tak by mi nie odpuścili… Musisz iść z tym na psiarnię, zanim stanie się coś gorszego.

̶ Myślisz, że uwierzą człowiekowi takiemu jak ja, synowi mordercy, który siedzi na warunkowym, skazany za rozbój? – Leo zaśmiał się gorzko i pokręcił głową. ̶   Sam muszę sobie z tym poradzić.

̶  Zabiją cię… – wyszeptał Michał i wbił przerażone spojrzenie w oczy brata.

̶  Tym nie zawracaj sobie głowy, jasne?

̶ Będziesz na siebie uważał?

Leo potknął i przetarł czoło wilgotną dłonią.

̶  Jeszcze jedna sprawa – powiedział. ̶ Możemy nie mówić Sylwii o szczegółach? Nie chcę mieć zakazu spotykania się z tobą.

̶ Nie zrobiłaby tego.

̶ Ona może nie, ale Jerzy to już zupełnie inna historia…

Przez niemal cały dzień Leo siedział przy łóżku Michała. Nie pamiętał, kiedy udało im się spędzić ze sobą tyle czasu. Rozmawiali o szkole i planach na przyszłość. Leo obiecał, że dołoży wszelkich starań, by młody mógł zrealizować swoje marzenia o lataniu, Michał zaś złożył uroczyste ślubowanie, że do końca roku wyciągnie się na piątkę z fizyki i matmy. Pakt przypieczętowali kubkiem zimnej wody i zagryźli słonymi krakersami, które Leo kupił w szpitalnym sklepiku. Wspominali matkę i lata, kiedy zdani byli tylko na siebie. Starszemu z braci krajało się serce, gdy Michał smutnym głosem przywoływał dzień, w którym skatowany Leo został po raz pierwszy zamknięty na kilka dni w przedwojennej szafie, a on sam, będąc zaledwie czteroletnim smykiem, w tajemnicy przed ojcem wsuwał mu suchy chleb między szparami w drzwiach, żeby jego brat nie był głodny. Pamiętał, jak drobnymi paluszkami z bloku technicznego zrolował coś na kształt słomki, by Leo mógł się napić wody. Oczami wyobraźni widział to tak dokładnie, jakby zdarzyło się wczoraj. Ojciec go wówczas przyłapał i wpadł w szał. Bił tak bardzo, że z całą pewnością zakończyłby żywot, gdyby nie wcześniejszy powrót matki z sanatorium. Wspominając tę chwilę, Michał wciąż słyszał głos brata, stłumiony, wydobywający się z szafy. Leo, na zmianę płacząc i krzycząc, prosił, by ojciec przestał katować Michała. Potem Leo zaczął tak szybko rosnąć. Niemal każdego dnia był coraz większy i silniejszy, a on czuł się przy nim bezpieczniejszy. Aż nadszedł ten dzień… dzień, w którym ojciec wrócił do domu z kilkoma kumplami od butelki i zaczął ubliżać matce. Przed oczami miał chwilę, w których jego koledzy siłą sadzali ją na swoich kolanach, zaciskali dłonie na jej piersiach, rozrywali zapięcie neonowej sukienki. Mama prosiła, by przystali, wciąż powtarzała, że w domu są dzieci, że tak nie można, ale to tylko pogorszyło sytuację. Pamiętał, jak Leo ruszył do ataku i chociaż miał zaledwie piętnaście lat, dokładnie tyle samo ile on teraz, rzucił się z pięściami na ojca. Nie miał najmniejszych szans. Skatowany niemal do nieprzytomności, został przywiązany przez ojca do kaloryfera znajdującego się w salonie. Następnie tato – pijany jeszcze bardziej – zaczął szarpać mamę. Leo wrzeszczał, wzywał pomocy i kazał mu biec po sąsiadkę, ale on tak bardzo się bał. Bał się, że ojciec go dopadnie, pobije i zamknie w tej dużej szafie, tak jak wcześniej zamykał jego brata. I stało się… Szamotanina przeniosła się do kuchni, a on podbiegł do Leo, chcąc skryć się w jego ramionach. Były krzyki, dźwięki bicia i płacz matki, a potem nastał już tylko spokój… Wtulony w brata usłyszał jego rozdzierający serce szloch. Otworzył oczy i w korytarzu dostrzegł matkę. Leżała na dywanie, a ojciec i jego koledzy nie przestawali jej kopać. Mama miała otwarte oczy, zupełnie jakby na nich patrzyła. Wtedy nie wiedział jeszcze, że już nie żyła. Dopiero gdy Leo zaczął się szarpać z taką siłą, że wyrwał kaloryfer a rdzawa woda pokryła drewniany parkiet, zrozumiał, że mama odeszła. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał z tego wieczoru, był widok jego dzielnego brata, który ponownie ruszył   z pięściami na ojca, ciągnąc za sobą kaloryfer. Zamknął oczy i otworzył je dopiero, gdy do domu weszła policja…

̶  Mogłem ją uratować, prawda? Gdybym wówczas pobiegł do sąsiadów i wezwał pomoc, mama by żyła…

Leo położył dłoń na policzku Michała i zmusił go, by na niego spojrzał.

̶  Misiek, miałeś niewiele ponad cztery lata, byłeś jeszcze dzieckiem. To naturalne, że się bałeś. Mama by nie chciała, żebyś się obwiniał.

̶  Wiesz, że już jej nie pamiętam? – powiedział cicho Michał, a w jego oczach pojawiły się łzy.

̶  Nie myśl teraz o tym, powinieneś się przespać, odpocząć…

̶  Bro, Nigdy ci tego nie mówiłem, ale jesteś moim bohaterem. Zawsze nim byłaś.

̶  Nie, to ty jesteś moim bohaterem. Gdyby nie ta twoja rurka z bloku technicznego, nie wiem, czy dzisiaj byśmy ze sobą rozmawiali.

̶  Kiedyś odwiedzę starego. Pójdę do niego tylko po to, by napluć mu w twarz.

̶  Szkoda Zachodu, młody. Lepiej po prostu o nim zapomnieć.

Zapanowała cisza. Ale nie taka, która wynikała z braku chęci rozmowy. To był ten rodzaj ciszy, która leczyła rany i stawała się kompresem łagodzącym ból w sercu zbyt mocno czującym i pamiętającym to, co powinno zapomnieć.

   (…)

o autorze słów kilka

Monika Cieluch

Rodowita grudziądzanka, która szesnaście lat swojego życia spędziła w południowej Anglii.

W roku 2018 zadebiutowała powieścią obyczajową pt. Miłość szeptem mówiona, następnie na rynku wydawniczym ukazała się trylogia Niepokorni oraz powieść sensacyjna z nutką erotyki pt. Do ostatniej kropli krwi.

Serce czytelników zdobyła komedią romantyczną pt. A niech to szlag!, która została przetłumaczona na język niemiecki, a za sprawą Niepokornej rozgrzała zmysły czytelników do czerwoności.

Dylogiami Czekoladowe Zacisze i Dziewczyna która czuła zbyt mocno otuliła wielbicieli swojego pióra paletą emocji i wzruszeń.

Wierna zasadzie: pisać tak, by czytelnicy uwierzyli w wykreowany przez nią świat. Matka i żona, wielbicielka pieszych wędrówek i czekolady.